06.02.2015, godz. 19 00 – 38. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, Człopa 2014; REALNE – „NADREALNE”
REALNE – „NADREALNE” Sztuka odnosi się do rzeczywistości, ale równie często pokonuje ona czysto naturalistyczne uwarunkowania i założenia swych realnych inspiracji. Czynić to może na różne sposoby i z rozmaitymi artystycznymi skutkami – szczególnie dziś w epoce pluralistycznej wolności wyborów i poszukiwań twórczych. XXXVIII Interdyscyplinarne Spotkania Twórców, organizowane przez Biuro Wystaw Artystycznych i Usług Plastycznych w Pile, poświęcone były eksploracji potencjalnych zależności, opozycji bądź zbieżności pomiędzy tym co realne i „nadrealne” w sztuce oraz zaproszeniem do prób kolejnego skonfrontowania się artystów, reprezentujących rozmaite pokolenia i poglądy, z tym jakże ciekawym i szerokim jednocześnie, uniwersalnym problemem twórczym.
dr hab. Rafał Boettner-Łubowski, ad. – artysta sztuk wizualnych kurator programowy XXXVIII Interdyscyplinarnych Spotkań Twórców, Człopa 2014
Plener artystyczny odbył się w dniach 27.08 – 5.09.2014 roku w Ośrodku Wypoczynkowym „Sosenka” w Człopie.
Uczestnicy pleneru:
Alfred Aszkiełowicz / Chodzież / Rafał Boettner – Łubowski – komisarz pleneru / Poznań / Marek Haładuda / Poznań / Zofia Kawalec – Łuszczewska / Piła / Rafał Łuszczewski / Piła / Marta Mrówka / Piła / Lucyna Pach / Piła / Barbara Pierzgalska – Grams / Łódź / Krystyna Różańska – Gorgolewska / Poznań / Marta Tomaszewska – Gruszka / Gdańsk /
REALNE – NADREALNE
„Realne-Nadrealne” – to hasło, które w dyskretny sposób zasugerowane zostało artystom, zaproszonym w 2014 roku na XXXVIII Interdyscyplinarne Spotkania Twórców przez Biuro Wystaw Artystycznych w Pile. Wrześniowe ponadtygodniowe spotkanie – rodzaj niekonwencjonalnie pojmowanego pleneru w przepięknych pod względem krajobrazowym okolicach Człopy – stało się okazją, zarówno do wymiany poglądów artystycznych oraz zaprezentowania dokumentacji dorobku twórczego jego uczestników, jak i inspiracją do przygotowania lub przemyślenia określonych realizacji z dziedziny współczesnych sztuk wizualnych. Będąc kuratorem programowym oraz uczestnikiem wspomnianego spotkania, czerpię ogromną satysfakcję z faktu, że grono dziesięciu zaproszonych nań artystów, potrafiło stworzyć atmosferę tolerancji i otwarcia na różnorodność poglądów i postaw twórczych, niezbędną moim zdaniem, podczas realizowania tego typu artystycznych przedsięwzięć. Hasło „Realne-Nadrealne” wydaje się warte zainteresowania przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: od bardzo długiego już czasu, obserwować możemy ogromną atrakcyjność ubiegłowiecznej tradycji dadaistyczno-surrealistycznej, która dla wielu twórców stawała się w II połowie XX wieku i staje się niewątpliwie również i dzisiaj – ważną inspiracją do stwarzania rozmaitych w charakterze artystycznych realizacji. Potwierdza to między innymi wypowiedź Agnieszki Jankowskiej-Marzec, krytyczki sztuki, która w jednym ze swoich niedawnych tekstów napisała, że: w polskiej sztuce ostatniej dekady tryumf święci „zmęczenie rzeczywistością”, czyli nawrót do [jakże atrakcyjnych w tym kontekście] poetyk nadrealistycznych1. Z drugiej jednak strony, warto zadawać dziś pytanie o współczesne rodzaje odniesień wobec rzeczywistości oraz ewentualne przenikanie się tego, co realne i tego, co ponad-realne w przejawach aktualnych praktyk artystycznych. Być może częściową odpowiedź na zasugerowane powyżej pytania może udzielić wystawa, prezentująca prace uczestników XXXVIII Interdyscyplinarnych Spotkań Twórców, którą mam przyjemność rekomendować, a na którą składają się artystyczne propozycje: Alfreda Aszkiełowicza, Barbary Pierzgalskiej-Grams, Zofii Kawalec-Łuszczewskiej, Marka Haładudy, Rafała Łuszczewskiego, Lucyny Pach, Rafała Boettnera-Łubowskiego, Marty Mrówki, Krystyny Różańskiej-Gorgolewskiej, czy Marty Tomaszewskiej-Gruszki. Każdy ze wspomnianych twórców pracował zgodnie z własnymi przekonaniami artystycznymi, odnosząc się do sobie właściwego pojmowania sztuki, przez co wspomniana ekspozycja nacechowana jest pluralistycznym otwarciem na różnorodność i nie jest z całą pewnością wystawą, obrazującą sztucznie wypromowaną tezę. Co oczywiste, nie sposób omówić w krótkim, syntetycznym tekście wszystkich zaprezentowanych na wystawie prac, można natomiast, chociaż w ogólnym zarysie, prześledzić rodzaje artystycznych relacji, jakie zaprezentowali w swych dziełach zaproszeni artyści wobec zasugerowanego im „przewodniego” hasła-problemu. Na samym początku warto zauważyć, że na wystawie „Realne-Nadrealne” niezwykle silnie dało o sobie znać malarstwo, reprezentując jednocześnie zdecydowanie odmienne poetyki i różnorodne tropy artystycznych poszukiwań. Jak deklaruje Marek Haładuda, malarz zestawiający w irracjo-nalny i quasi-oniryczny sposób określone motywy i elementy, zapamiętane z rzeczywistości: pobyt na plenerze był dla niego próbą realizacji malarskiego świadectwa danego czasu i miejsca, wizualnym zapisem jedności czasu minionego i dzisiejszego. Powstałe obrazy są zatem malarską ewokacją chwil spędzonych w Człopie, wspomnieniem ówczesnych wrażeń i emocji.* Podobną strategię malarskich „rekonstrukcji” wrażeń i emocji, przeżywanych w określonym czasie i miejscu oraz zobrazowanie ich za pomocą nierealistycznych, kompozycji pikturalnych – zauważyć można w pracach Rafała Łuszczewskiego. Jego ekspresjonistyczne obrazy, w bardzo wyraźny sposób odnoszące się do dziedzictwa „Nowej Ekspresji” lat 80. ubiegłego wieku, są w intencjach autora ukazaniem emocjonalnej aury plenerowych rozmów, spotkań czy spacerów, a zaskakująca rozbieżność, pojawiająca się pomiędzy tytułami obrazów a ich sferą „czysto” wizualną, może być odbierana również jako intrygująca analogia do rozwiązań stosowanych przez niektórych XX-wiecznych nadrealistów. Strategię „reminiscencji, filtrowanych przez pryzmat wyobraźni”, proponuje również Krystyna Różańska-Gorgolewska – utalen-towana malarka, reprezentująca poznańskie środowisko artystyczne, lecz czyni to w zdecydowanie odmiennym kontekście twórczym i stylistycznym, niż Marek Haładuda czy Rafał Łuszczewski. Gorgolewska tworzy kompozycje niemalże abstrakcyjne, aluzyjnie i subtelnie, kreujące nastrój i przekaz metaforyczny. Artystce bliska jest estetyka umiaru i prostoty, stąd też nierzadkie w jej twórczości stają się odniesienia do potencjału geometrii, porządkującej proponowane przez nią układy kompozycyjne, które nacechowane są dodatkowo przejawami harmonii kolorystycznej oraz wrażliwością na niuanse malarskiej faktury i materii. Wszystko to wywołuje dalekie, niedosłowne skojarzenia z antymimetycznymi nurtami surrealizmu, choć trudno tu mówić o jakimkolwiek dosłownym naśladownictwie stylistycznym. Jak deklaruje sama artystka: serie prac, powstałych po plenerze były wynikiem świadomego „przepracowania” wrażeń, jakie wywarły na niej dane miejsce i spotkani tam ludzie. Wszystko to zostało poddane swoistej syntezie, lecz nie na zasadach wyrachowanej kalkulacji, lecz raczej poprzez próbę artystycznej kumulacji doznanych wzruszeń i przeżyć. Efektem tego stała się między innymi praca nad obrazami monochromatycznymi, w których blask werniksowanych fragmentów zaczął odgrywać rolę szlachetnych emanacji kolorystycznych, przypominających świetlistość zapamiętanych pejzaży. Z kolei seria monochromatycznych rysunków pt. „Mycélium” (z franc. grzybnia), oprawionych i eksponowanych za szkłem po to, aby celowo podwyższyć ich rangę – przypominać miała „rytuały codzienności”, które były udziałem uczestników ubiegłorocznego pleneru.* A jednak „intuicyjna rekonstrukcja przeżyć” nie stała się jedyną artystyczną strategią, określającą charakter artefaktów malarskich, zaprezentowanych na wystawie „Realne-Nadrealne”. Niektórzy artyści stworzyli bowiem prace, nieodnoszące się do emocjonalnej rzeczywistości pleneru, lecz bazujące na niezależnych wobec tej sfery, założeniach i tropach tematycznych. Doskonałym przykładem mogą tu być chociażby obrazy Marty Mrówki, artystki, która najczęściej tworzy malarskie interpretacje na podstawie transpozycji sfery wizualnej starych, archiwalnych, bądź rodzinnych fotografii. Jej najnowszy cykl malarski zatytułowany „Głód skóry”, pokazuje ubrania, jako puste „skorupy”, bez obecności człowieka-podmiotu. Są to wizerunki „kostiumów”, zarówno współczesnych, jak i historycznych, pokazywane jako popiersia-portrety, gdzie nieobecność twarzy i ciała człowieka prowokuje niezwykle silny rezonans emocjonalny i skłania nas do refleksji na tematy związane z przemijaniem i nietrwałością istnienia jednostkowych ludzkich egzystencji. Zabiegi obrazotwórcze kojarzą się tu ewidentnie z dziedzictwem surrealistycznych inwencji twórczych, lecz obrazy z serii „Głód skóry” noszą na sobie również piętno czasu teraźniejszego oraz wpływu jak najbardziej aktualnych tendencji malarskich. Jeśli prace Marty Mrówki nawiązują dyskretny dialog z dziedzictwem surrealizmu, to kompozycje malarskie Marty Tomaszewskiej-Gruszki wydają się czerpać ze znacznie starszego prądu artystycznego, który jednak na rozwój nadrealizmu miał z pewnością wpływ decydujący. Tomaszewska-Gruszka zdaje się bowiem wyraźnie nawiązywać w swych ostatnich pracach do bogatej spuścizny preferencji tematycznych symbolizmu końca XIX wieku poprzez inicjowanie refleksji o samotności egzystencjalnej człowieka, anonimowości jego istnienia oraz grozie emocjonalnej pustki, która może go otaczać. Dyskretny symbolizm treści łączy się w obrazach gdańskiej malarki z subiektywnie potraktowaną formą figuratywną, daleką jednak od dosłowności typowo iluzjonistycznych ujęć pikturalnych, które niestety nie posiadają swej reprezentacji na pilskiej wystawie. Można natomiast spotkać na niej przejawy subiektywnego malarskiego realizmu, obecnego chociażby w niektórych obrazach Alfreda Aszkiełowiecza oraz w cyklu pejzaży Barbary Pierzgalskiej-Grams. Alfred Aszkiełowicz jest wspaniałym, wytrawnym grafikiem, mistrzem niezwykle pracochłonnych i trudnych zarazem technik metalowych. Jego grafiki posiadają często pierwiastki quasi-onirycznego nastroju, lecz Aszkiełowicz z równym powodzeniem zajmuje się także malarstwem, tworząc na przykład nastrojowe, kameralne pejzaże, przypominające nieco stylistykę wybranych obrazów młodopolskich. Barbara Pierzgalska-Grams jest artystką znaną przede wszystkim wielbicielom osiągnięć polskiej tkaniny artystycznej II połowy ubiegłego wieku, osobą o ogromnym dorobku twórczym, wielkiej wrażliwości oraz, co najważniejsze zaskakującą przy tym wszystkim niezwykłą skromnością. Niebywale ważnym obszarem poszukiwań twórczych tej autorki jest również sfera malarstwa i rysunku. W tym obrębie Pierzgalską-Grams interesuje najczęściej pejzaż o realistycznej i subiektywnej jednocześnie strukturze, nastrojowym kolorycie i dyskretnym symbolicznym przesłaniu – i takie są właśnie jej kompozycje malarskie, zaprezentowane na wystawie „Realne-Nadrealne”, na której swą obecność w ciekawy sposób zaznaczyła również fotografia artystyczna – znakomicie reprezentowana przez Zofię Kawalec-Łuszczewską i Lucynę Pach. Jak trafnie zauważyła kiedyś Elżbieta Wasyłyk: Zofia Kawalec-Łuszczewska przedstawia zarówno „analogowe obrazy świata” jak i [jego] digitalne [transpozycje]. Będąc jednak grafikiem obdarzonym umiejętnością manualnego wytwarzania obrazu sprawia, że obiektyw aparatu [fotograficznego] nabiera znamion „narzędzia graficznego” i zdaje się mniej podlegać mechanicznemu determinizmowi, a bardziej spojrzeniu [artysty] grafika.3 Widać to chociażby w doskonałych seriach fotografii, zatytułowanych: „Światło-Cień” i „Światło”, stworzonych przez Zofię Kawalec-Łuszczewską specjalnie na potrzeby wystawy, która jest tematem niniejszego tekstu. W cyklach tych udało się autorce w niezwykle harmonijny i przekonywający zarazem sposób połączyć, wydawałoby się całkowicie przeciwstawne sobie jakości twórcze: pierwiastki realizmu i abstrakcyjnych wartości sztuki oraz odniesienie do realności z ponadrealną nastrojowością i prostotą wizualnego zapisu. Podobne efekty, choć uzyskane poprzez odniesienie do nieco innej poetyki wizualnej, są udziałem Lucyny Pach – artystki zdecydowanie wyróżniającej się w rodzimym środowisku artystycznym, która na wystawie „Realne-Nadrealne” zaprezentowała dwie fotografie pt. ,,Wewnętrzny deszcz” oraz obraz olejny ,,Wnętrze wody”. Wszystkie trzy wymienione tu realizacje wskazują wyraźnie na to, że w twórczości ich autorki nie chodzi o wyrażanie powierzchownego zachwytu nad urodą otaczającego nas świata, lecz raczej o odnoszenie się do potencjału symbolicznego obrazowanych przez nią motywów, co sytuuje jej sztukę w przestrzeniach, zdecydowanie wykraczających poza to, co doraźne i „czysto” doczesne, pomimo tego, że realność była w tym wypadku niewątpliwie ważnym źródłem twórczej inspiracji i namysłu. Gra pomiędzy tym, co rzeczywiste i tym, co ponad-realne, toczyć się może jednak także na innych jeszcze zasadach, niż te, o których mowa była powyżej. W tym momencie, po chwili wahania, bowiem nie do końca komfortowa jest sytuacja, kiedy autor tekstu o sztuce, zabiera też głos na temat własnej twórczości, chciałbym napisać parę słów o własnej propozycji, którą pozwoliłem sobie zaprezentować na wystawie „Realne-Nadrealne”. Jestem twórcą zakorzenionym w tradycji, lecz nie powielam w sposób bezkrytyczny dawnych kanonów sztuki. Zrealizowałem prace, które jako bazę wykorzystują motyw pejzażu. Pejzażu namalowanego w „muzealnej konwencji”, stającego się swoistą „reinkarnacją” pewnych poszukiwań XIX-wiecznego malarstwa, nota-bene bardzo przeze mnie lubianego i podziwianego. Na kameralne pejzaże, oprawione w quasi-muzealne ramy, nałożyłem „retro-przedmioty” – swoiste „ready-mades”, wywodzące się z przeszłości, których obecność może kreować w tym przypadku ponadrealne nastroje, ale również i rozmaite refleksje na tematy dotyczące sztuki, przemijania, pamięci, czy „żywotności” rozmaitych konwencji i kanonów artystycznych. Te swoiste „obrazo-przedmioty” zostały niekonwencjonalnie przeze mnie wyeksponowane, ale również zestawione z dodatkowymi elementami wizualnymi, przez co uaktywniły one dodatkowo – mam przynajmniej taką nadzieję – swój potencjał dialogiczny i metaforyczny. Wystawa „Realne-Nadrealne” nie jest „ekspozycją z tezą”, jest raczej „mini-sondą”, badającą „pewien stan rzeczy”, czy też możliwe odniesienia wobec ważnych ogólnych tropów, obecnych w doświadczeniu sztuki współczesnej. Nie może ona zatem skłaniać nas do wyciągania ostatecznych wniosków, lecz warto zaznaczyć, że pokazuje ona pewne symptomatyczne postawy i roz-wiązania, które są dziś z pewnych powodów istotne. Bo czyż: otwarcie się na intuicję, subiektywne, emocjonalne reminiscencje danych przeżyć i emocji, potencjał fotografii, atrakcyjność surrealistyczno-symbolistycznego dziedzictwa, czy niekonwencjonalne podejście do przedmiotów, pochodzących z rzeczywistości, ale również i… konwencje subiektywnego realizmu – nie są także obszarem współczesnych fascynacji dla szerokiego grona innych artystów, niż Ci, którzy zaprezentowali swoje poszukiwania twórcze na wystawie „Realne-Nadrealne”? Nie popełni się chyba jakiegokolwiek nadużycia, jeśli stwierdzi się, że odpowiedź na powyższe pytanie wydaje się być oczywista.
RAFAŁ BOETTNER-ŁUBOWSKI
1Agnieszka Jankowska-Marzec, Hasior w Mocak-u, „Orońsko. Kwartalnik Rzeźby”, nr 1-2(94-95)/2014, s. 41; *Cytaty oznaczone gwiazdką, czyli wypowiedzi wybranych artystów, biorących udział w wystawie „Realne-Nadrealne”, pochodzą z materiału zebranego, przez autora niniejszego tekstu (na podstawie korespondencji mailowej oraz rozmów telefonicznych) specjalnie na użytek jego napisania; 3http://bwa.vot.pl /index.php?option=com_content&view=article&id=550:zofia-kawalec-luszczewska-%E2%80%93-fotografika&catid=10:relacje&Itemid=17 (data dostępu: 10. 01.2015).