Znak, archetyp, litera w kompozycjach Anny Lejby.
Obrazy i rysunki Anny wypełniają litery. Litery uporządkowane w rzędach, tworzące domniemane szuflady i katalogi, litery rozsypane po formie koła, spirali, litery budujące strukturę, zamknięte w wielobarwnych trójkątach jak promień rozszczepionego w pryzmacie światła, litery poukładane w warstwy lub spontanicznie rzucone, rozsypane na płótnie, nonszalanckim gestem artysty – eksperymentatora. Jeżeli przyjąć, że u źródeł stworzenia było słowo – to litera staje się nie tylko znakiem graficznym, ale symbolem, zapisem jakiejś cząstki, niewielkiego fragmentu istoty uniwersalnego Wszechbytu, Kreatora, którego magiczne dotknięcia odczuwane są przez nas w każdym momencie życia. Patrząc z tej, jakże osobistej perspektywy – postrzegamy literę w oderwaniu od przypisywanych jej przez badaczy języka, czy uczestników procesu komunikacji treści i zaczynamy traktować jako doskonały, skończony, bo zamknięty w konkretnej, geometrycznej formie dowód na istnienie… Nieskończonego. Analizując świat liter Aloha enterprise support , śladów obecności Absolutu – Anna zaprasza widza dodyskursu, prowokuje do głębokich przemyśleń nie tylko na temat egzystencji człowieka, jego alienacji, samotności we wszechświecie, w którym krążą strzępy myśli, strzępy pozbawionych znaczeń słów, ale także na temat formalnej estetyki przekazu. Jej kompozycje z cyklu „Materializacja myśli”, „Noosfera”, „Zapisz zmiany”, czy „Pryzmat” fascynują prostotą i wyważoną harmonią kompozycji, dając dowód, że nawet w pozornym bezładzie, chaosie, zagęszczeniu form odnaleźć można celowość, dążenie do konstruowania struktury. Wysyłamy w Kosmos energię naszych myśli, zarówno tych pozytywnych, pogodnych, szlachetnych i dobrych, jak i tych przewrotnych, prymitywnych, budzących sprzeciw i ból. Zmaterializowane w formie liter, o standardowym, zunifikowanym kroju, a więc nie budzące poza artystycznych skojarzeń – myśli tworzą (zgodnie z teorią tak lubianego przez Annę – Teilhard de Chardin) sferę „psychizmu” lub może psychicznej energii, w materii której każdy ma szansę pozostawić swój, wydany na pastwę nieuchronnej unifikacji – ślad. Patrząc na malarstwo Anny odnosi się wrażenie, że konfiguracje, strumienie, wiry i spirale skłębionych, poruszonych liter, precyzyjnie wyciętych lub wydartych, zapisanych na strzępach papieru lub misternie ułożonych – tworzą własną realność, pozostający poza czasem i miejscem, afabularny konstrukt, żyjący życiem własnym, niezależnym, niepodanym kontroli intelektu i emocji człowieka. Budując swe dziwne, enigmatyczne, bo dotykające Tajemnicy Bytu, abstrakcyjne przestrzenie – malarka dokonuje zarówno aktu kreacji, jak i aktu destrukcji, zniszczenia. Drąc zapisane drukiem słowa na strzępy, odbierając im warstwę zrozumiałych, czytelnych znaczeń konstruuje nowe, ledwie przeczuwalne światy, w których zmagają się ze sobą różne środki ekspresji, tak charakterystyczne dla popularnej niegdyś formy collage’u. I tak na przykład w jednej płaszczyźnie pojawiają się litery połyskliwe i chropawe, z wyraziście zakreskowanymi polami, litery zestawione na prawach kontrastu, położone, postawione w pionie, imitujące poprzez zmianę skali i świadomie stosowaną multiplikację – rodzaj surrealnego pejzażu. – „Unikam takich skojarzeń.” – punktuje moje przemyślenia Anna. – „W każdej kulturze wypracowywano skomplikowane systemy komunikacji, na początku których był znak, gest, rysunek, później pismo. (…) Zawsze zastanawiam się nad tym, czy na początku był obraz, czy słowo.” Skoro zatem słowem Stwórca oddzielił światłość od ciemności – to litera, ta najmniejsza cząstka słowa urasta do roli magicznego znaku, swoistego archetypu przy pomocy którego – można stać się współtwórcą Noosfery, doświadczając równocześnie ciągłości bytu. Doświadczając istnienia i trwania, którego miarą okazuje się nieustanna transformacja, zbliżanie się do Punktu Omega, w którym dane nam będzie stopić się, zjednoczyć z Absolutem, dotknąć ostatecznej Tajemnicy. Malarstwo Anny przybliża nas do tego doświadczenia za sprawą eleganckiej, wyważonej formy, kunsztownego rysunku, przemyślanej kompozycji. Malarstwo to przemawia do nas głosem spokojnym, ale stanowczym. Udawania, że aby nie roztopić się w Noosferze – musimy oswajać czas, pozostawiać znaki, ślady naszej obecności, znaki stanowiące ów istotny element ciągłości, w ramach której przyszło nam żyć. Małgorzata Dorna |