Tołoczko o geście i… o Jeremim Przyborze
Grafiki toruńskiego artysty w pilskiej Galerii BWA
To nie jest sztuka łatwa – jak i sam proces twórczy, którego specyfikę przybliżał zebranym w BWA artysta Piotr Tołoczko. Niemniej, efekty pracy nad gestem w grafice, które mieliśmy okazję oglądać, budzą podziw. Uczestnicy wernisażu usłyszeli przy okazji także o pomniku, który niebawem stanie na bydgoskim Fordonie.
Na wystawę grafik Piotra Tołoczki, artysty toruńskiego, zaprosiło Biuro Wystaw Artystycznych i Usług Plastycznych w Pile. Ekspozycja nosi tytuł „Gest w grafice”. Wernisaż wystawy miał miejsce w miniony piątek, a ekspozycję można podziwiać do 2 marca br.
Piotr Tołoczko studiował zarówno grafikę, jak i rzeźbę. Posiada stopień naukowy Doktora Sztuk Plastycznych. Jest wykładowcą na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy, w Zakładzie Sztuk Wizualnych na Wydziale Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska. Prowadzi Galerię Innowacji promującą sztukę i technologie. W swojej pracy poszukuje intermedialnego działania gestu w sztuce. I o geście w grafice – dokładnie przepytany przez Edmunda Wolskiego, dyrektora Galerii BWA – opowiadał w Pile.
Czym jest gest? Dla nas, ruchem ręki. Czym jest gest w sztuce? Niełatwo było wytłumaczyć skomplikowaną dla przeciętnego odbiorcy sztuki koncepcję i wyjaśnić techniki, w jakich się ona realizuje. Ale P. Tołoczko potrafił to zrobić – z sukcesem.
– Gest nie ma być ilustracją czegokolwiek, ma być prostą, czystą ekspresją. Dopiero po stworzeniu dzieła zastanawiam się, na ile te emocje, które towarzyszyły mi podczas tworzenia, zostały w nim odzwierciedlone. Każdy kto przychodzi do galerii, zdaje sobie sprawę, że wszystkie dzieła pokazywane na wystawach są efektem rękodzieła – tak naprawdę efektem gestów, które wykonują artyści. Czy rzeźbiarze wybierając materiał, formując przestrzeń, czy rysownik rysując ołówkiem, czy malarze farbą, wykonują gesty świadome. Są to świadome ruchy w przestrzeni. Ale one zaczynają się urywać. Najpierw pojawia się linia na kartce, która nie jest jeszcze obrazem. Pozostaje sama, jest śladem. Później pojawiają się linie, które zaczynają się ze sobą się łączyć i zaczyna się pojawiać iluzja pewnej przestrzeni. Zaczynamy budować obiekty, które zaczynają przypominać człowieka, postać, zwierzę, pejzaż. Buduje się w ten sposób obraz. A mnie interesuje to, czym są te wszystkie linie, które nie oznaczają pewnej rzeczywistości, nie mają jeszcze znaczenia jako obraz a istnieją same w sobie, jako element budujący. Mnie interesuje, czym jest ta podstawowa kreska, która buduje rysunek – wyjaśniał Piotr Tołoczko.
Artysta ciekawie opowiadał o samym procesie twórczym, o technikach graficznych, jakie stosuje, w tym o monotypii, w której wykonana została część prac pokazanych na wystawie i wokół której ciągle trwa dyskusja, czy jest techniką graficzną, czy malarską – skoro można w jej wyniku otrzymać tylko jedną odbitkę…
Pilan, którzy przyszli na wernisaż, grafiki Tołoczki zachwyciły. Wielu doszukiwało się w nich konkretnych obrazów i sensów. Jednej z pań trzy grafiki ze ściany głównej kojarzyły się z brazylijskim karnawałem i sambą, innej – kolorowe, z kolei, prace z rudowłosą dziewczyną mknącą na rozpędzonym motocyklu… Tych skojarzeń – energetycznych – było mnóstwo.
– Jeżeli tworzę gest, chcę mieć pełną swobodę rysowania we wszystkich dowolnych kierunkach. Wykonuję wówczas dość zamaszyste ruchy i wyglądam trochę jakbym tańczył! Skojarzenie jest więc trafne. To ta energia – mówił Piotr Tołoczko.
Artysta zajmuje się także rzeźbą. Była okazja zapytać o powstającą rzeźbę Jeremiego Przybory, która ma stanąć na bydgoskim Fordonie.
– To na razie pomysł, ale w fazie dość zaawansowanej. Zostałem kiedyś poproszony o wykonanie pomnika Przybory przez osoby aktywne w tej dzielnicy – bardzo dużej dzielnicy, gdzie mieszka ok. 80 tys. mieszkańców, a która nie miała swojej tożsamości. Okazuje się, że oni historycznie znaleźli taką tożsamość. Te puste tereny, bardzo piękne łąki ze wzgórzami, pierwsza szkoła szybowców, należały do dziadka Jeremiego Przybory. Sam Jeremi w czasie swojego dzieciństwa spędził tam 4 beztroskie lata. Jako młody chłopak puszczał tam latawce, wspaniale się bawił, wspominał o tym. I kiedy przyszły do mnie te osoby, które chciały ten fakt upamiętnić, poprosiły bym wyrzeźbił ławeczkę. Nie zgodziłem się. Uważam, że to temat bardzo trudny i ławeczek dobrych nie ma. Myślę też, że rzeźba nie powinna być dotykana. To moje zdanie. Rzeźba nie powinna być dosłownością, zawsze powinna być metaforą, nawet jeśli przedstawia człowieka. I zaproponowałem chłopca z latawcem. Takie oczy zrobili… Jeremi jako chłopiec?.. Byli zaskoczeni… Ale puściłem im nagranie, gdzie sam Jeremi mówi o tym beztroskim czasie, gdy na boso biegał po bydgoskich łąkach, I im się to spodobało.. Bo taka dzielnica współczesna – blokowisko nie może mieć za symbol starszego człowieka z melonikiem siedzącego na ławeczce retro, do blokowiska to nie pasuje. Musi być to młody człowiek, który stanie się symbolem tego miejsca – opowiadał P.Tołoczko.
Wszystko to okazało się dla zebranych niezwykle ciekawe, toteż po części oficjalnej dopytywali artystę o wiele spraw, m,in. o to, jak powstawały prace pokazane na wystawie.
eKi