Małgorzata Borsukiewicz: Zawsze byłam kolorowa
W pilskiej Galerii Biura Wystaw Artystycznych Powiatu Pilskiego do 10 stycznia można oglądać wystawę malarstwa Małgorzaty Borsukiewicz pt. „Pomiędzy alegorią a symbolizmem”. To obrazy, które dodają energii, wprawiają w dobry nastrój, tworzą bajkową atmosferę i „ładują” siłą w pozbawione słonecznego światła zimowe dni.
Małgorzata Borsukiewicz to pilska malarka, której sztuka dodaje życiu ognia, energii, kolorów. Odbiorcy kochają jej sztukę tak mocno, że w najbardziej deszczowy dzień tej jesieni, zimny i mokry, z nawałnicą!, przybyli na otwarcie jej wystawy po prostu tłumnie…
– Od kiedy jestem dyrektorem pilskiego BWA, nie było sytuacji, by w taką fatalną pogodę na wystawę przyszło tyle osób! – zauważył Edmund Wolski, dyrektor BWA PP, prowadzący spotkanie i rozmowę z artystką.
Kolorystyka jej prac zachwyca, ich żywość – energetyzuje, bajkowość tematów sprawia, że serca miękną. Energia udziela się każdemu…
– Zawsze byłam kolorowa… – mówi M. Borsukiewicz – Chciałabym, aby kolor zawsze mi towarzyszył – kolor jest odzwierciedleniem duszy…
We wstępie do wystawowego katalogu napisała o sobie: „Człowiek, malarz, kobieta spełniająca marzenia”.
– Jestem samoukiem. To przyszło do mnie jakoś samo… Jak sięgam pamięcią, zdobywałam nagrody w szkole za rysunki, ale wtedy to było nieistotne dla mnie. Lubiłam za to duże miasta, latem, miejsca, w których stali malarze ze sztalugami i malowali. A ja mogłam się gapić i gapić, jak tworzą! To wydawało się tak nieosiągalne! Dla mnie byli to wyjątkowi ludzie, z innego świata. Dziś to także mój sposób na życie.
Jej przygoda z malowaniem, tak na dobre, zaczęła się, gdy miała 50 lat.
– Wtedy zrezygnowałam z pracy i postanowiłam, że rozpocznę zupełnie inną drogę. Wcześniej praca była mi zwyczajnie potrzebna – miałam trojkę małych dzieci. A jak dzieciaczki stały się dorosłe, ja postanowiłam w moim życiu zmienić wszystko: zaczęłam stawić pierwsze malarskie kroki, czułam, że to jest to, co powinnam robić. Bo na nic nigdy nie jest za późno! To moje hasło staje się dziś mottem dla innych. Dałam im przykład. Nigdy na nic nie jest za późno, a marzenia się spełniają! Kiedy podejmowałam tę decyzję, znajomi mówili: Rzucasz taką bezpieczną pracę… co ty teraz będziesz robić?! A ja mówiłam: Otworzę galerię i będę malować! Spoglądali na mnie z pewnym niepokojem, ale ja wiedziałam, że to jest właśnie to! I konsekwentnie trwałam w swoim zamyśle. Widziałam światełko w tunelu, widziałam, że tam coś na mnie czeka i że grzechem byłoby tam nie pójść…
Swoje plany zrealizowała w stu procentach. Stworzyła Galerię Autorską, która do niedawna mieściła się w Pile przy placu Konstytucji 3 Maja – tam pracowała każdego dnia, ale i organizowała warsztaty plastyczne dla dzieci i młodzieży. Teraz mieszka na wsi i tam pracuje.
– Maluję codziennie. W moich pracach są opowieści ludzi – ja z ciekawością słucham, co inni mają mi do powiedzenia. Na tym etapie obrazy powstają już w mojej głowie. Zapamiętuję je, szkicuję czasem gdzieś na boku, by tego nie zapomnieć. W tych obrazach jest dużo dysproporcji, zniekształceń… Nie maluję poprawnie, nie tworzę doskonałych postaci… ale przecież życie nie jest doskonałe. Każdy ma bagaż życiowy, trudności, choroby. Uśmiechamy się, ale doświadczenia nadal nas kształtują. A że prace, mimo to, są kolorowe? Bo życie jest szczęściem – i to szczęście od nas zależy – przekonuje artystka.
– Mój świat na obrazach idzie w stronę radości, w stronę tego, co piękne w człowieku. Ja chcę to widzieć w ludziach i wyciągać z nich to, co jest dobre. Bo dobrem można się zarazić, można też dać drugiemu człowiekowi szansę na to, by poczuł się dobrze i pewnie. Dobre słowo jest… dobrem!
Sama nigdy nie narzeka.
– Jestem urodzoną optymistką i dobrze mi z tym. Nie zawsze wszystko układa się idealnie, ale… prześpijmy się z tym. I może jutro będzie lepiej! – przekonuje.
Nad swoją techniką pracowała 12 lat bardzo intensywnie.
– Najpierw był Gustaw Klimt. Bardzo się nim pasjonowałam i do dziś „klimtowskie” motywy widać w mojej sztuce. Klimt i także Tamara Łempicka – to dwie postaci, które mnie pasjonowały; z Tamary zrobiłam nawet wystawę! A potem był proces, który sam się toczył: malując codziennie uczyłam się powoli wszystkiego, kolorystyki, mieszania kolorów, kompozycji. Jak ciągle się pracuje, nie ma sposobu, by nie powstało coś nowego – mówi. Maluje akrylami i olejami.
Niedawno przeniosła się na wieś; dzisiaj tam, pod Wałczem, ma swoją pracownię.