29.12.2016 (czwartek) godz. 18.00 – Obchody 40 rocznicy powstania BWA; Otwarcie wystawy 40. Salon Pilski ART 2016
Artyści:
Janusz Argasiński / Alfred Aszkiełowicz / Wojciech Beszterda / Małgorzata Biała / Paulina Brodowska / Marian Cabański / Ryszard St. Dereżyński „Ryś” / Ewa Gosiewska – Borowiecka / Danuta „Dagry” Grabowska / Robert Judycki / Zofia Kawalec – Łuszczewska / Edward Kreft / Henryk Król / Anna Lejba / Hanna Janina Łastowska – Semrau / Rafał Łuszczewski / Agnieszka Malinowska – Kołcon / Paula Marinelli / Andrzej Masianis / Marta Mrówka / Joanna Naranowicz / Krystyna Noska / Tadeusz Ogrodnik / Katarzyna Olter / Lucyna Pach / Marcin Paprota / Tomasz Perlicjan / Barbara Pierzgalska – Grams / Danuta Pisarek “Dassara” / Andrzej Podolak / Ewa Podolak / Stanisław Pręgowski / Eugeniusz Repczyński / Bogusława Różańska / Paweł Sobecki / Piotr Spek / Danuta Szymaś / Marta Tomaszewska – Gruszka / Andrzej Tomaszewski / Agnieszka Ulanowska / Elżbieta Wasyłyk / Iwona Widawska – Kubska / Renata Wojnarowicz / Tadeusz Wyrwa – Krzyżański / Dariusz Zatoka /
…
Człowiek jest poszukiwaczem, wędrowcem, odkrywcą – wiecznie nienasyconym, otwartym na zdarzenia osobnikiem, który pragnie wyzwolenia z własnych ograniczeń, chce przenosić góry i zdobywać nowe lądy. Jego żywiołem jest kreatywność. Chce, by wszystko było w ruchu, żeby coś się działo. Codzienne rytuały go nużą, męczą, pożąda wciąż nowych wyzwań. Naszą naturalną potrzebą jest zdobywanie doświadczenia, także estetycznego. Nie ma odwrotu od tego, co tworzymy jako ludzkość, cywilizacja będzie się rozwijać – uwzniośli nas lub zabije. Lękamy się, wątpimy – poprzez sztukę staramy się wyrazić dręczące nas niepokoje. W obecnym czasie, w tym chaosie wartości, w tym coraz bardziej niepewnym jutrze – twórczość, gest twórczy staje się potężną bronią, nadzieją. W świecie współczesnym sztuka sprawia, że nie całkiem przemijamy. Pomiędzy twórcą i odbiorcą powstaje więź, która splata ich ze sobą. Bywa, że odbiorca utożsamia się z przekazem, jaki kieruje do niego twórca. Galerie sztuki mają za zadanie wspierać, upowszechniać wartości estetyczne i swobodę myśli, jakie wnoszą do obiegu kulturalnego artyści. Sztuka zawsze służy poznaniu, buduje mosty pomiędzy kulturami, religiami, jest wbrew pozorom tym, co spaja, zjednuje idee i postawy ludzkie. Zwykle stara się być po jasnej stronie mocy, ale też kontestuje niechcianą rzeczywistość. W każdym czasie tylko twórcy wolni od uprzedzeń, otwarci na drugiego człowieka są spoiwem społeczności, budują, nie niszczą. Jeżeli chcemy się rozwijać i kreować lepszą jakość życia musimy promować jednostki twórcze. To one bowiem są motorem postępu, wskazówką poruszającą się wolno lecz autentycznie.
W roku 1976 zarządzeniem wojewody pilskiego zostało utworzone Biuro Wystaw Artystycznych w Pile. Pierwszym dyrektorem Galerii w latach 1976 – 1978 został Jan Japas Szumański. W następnym roku Biuro rozpoczęło działalność, z początku w Wojewódzkim Domu Kultury, potem otrzymało stałą siedzibę w pawilonie przy ul. Ludowej 11. Tam funkcjonowało ponad trzy dekady. Dyrektorami byli: w latach 1978 – 1980 Lidia Żarków-Mańszewska, w latach 1980 -1983 Michał Stalmarski, w latach 1984 – 1987 Aleksandra Mosiejczuk, w latach 1987 – 1989 Wacław Kubski. Od początku swej działalności BWA zaznaczyło swą obecność na mapie kulturalnej kraju organizując i sprowadzając do Piły wiele ciekawych wystaw indywidualnych i zbiorowych. Rosło znaczenie lokalnego środowiska plastycznego, organizowany był (i wciąż jest kontynuowany) coroczny przegląd twórczości artystów środowiska pilskiego pod nazwą „Salon Pilski’ART”. Galeria stała się miejscem spotkań elity kulturalnej województwa. Zaczęli gościć w pilskim BWA znakomici twórcy, tacy jak Jerzy Nowosielski, Edward Dwurnik, Jerzy Bereś i wielu innych. Biuro zaczęło organizować plenery artystyczne dla profesjonalnego środowiska plastycznego z całej Polski, bywali na nich artyści o uznanym dorobku, a instytucja poprzez regulaminowe darowizny wzbogaciła się o wybitne dzieła. W tamtych czasach dokonywano również zakupów prac. Powstała znacząca kolekcja sztuki współczesnej, która obecnie liczy ponad 1000 obiektów. Poza działalnością wystawienniczą organizowane były koncerty muzyczne, jazzowe, mini recitale muzyki klasycznej. Biuro współpracowało z Biblioteką Wojewódzką w Pile, odbywały się spotkania literackie, promocje książek twórców miejscowych oraz spoza regionu. Organizowane były wystawy indywidualne i zbiorowe artystów z zagranicy: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji, Estonii, Rosji, Meksyku. Rosło zainteresowanie sztuką, przybywało odbiorców. W roku 1989 nastąpił przełom ustrojowy, dyrektorem BWA w latach 1989 – 1991 została Janina Kolis, a po niej w latach 1991 – 2008 Andrzej Podolak. Galeria w tych latach wypracowała własny rozpoznawalny w kraju profil wystawienniczy, była otwarta na wartości zarówno klasyczne jak i nowości. Promowani byli artyści w różnym wieku, dojrzali oraz młodzi, wkraczający do świata sztuki, szczególnie z regionu północnej Wielkopolski, kilkoro z nich to dzisiaj twórcy o uznanym dorobku artystycznym, uczestnicy prestiżowych wystaw w kraju i za granicą. W „czarnej pilskiej galerii”- tak była nazywana ze względu na obite czarnym płótnem ściany, swe prace wystawiali autorzy uprawiający różne dziedziny sztuki takie jak: malarstwo, rysunek, rzeźba, fotografia, grafika użytkowa, instalacja czy performance. BWA zapoczątkowało organizowanie plenerów artystycznych, na które zapraszano także gości zagranicznych, zainicjowało spotkania autorskie i koncerty jazzowe, które zdobyły wielu fanów. W roku 1999 po reformie administracyjnej kraju Biuro Wystaw Artystycznych zostało samorządową instytucją kultury Powiatu Pilskiego. Nowe władze samorządowe zaczęły szukać dla Biura bardziej reprezentacyjnej siedziby. Po kilku latach Zarząd Powiatu ze Starostą Pilskim Tomaszem Bugajskim na czele we współpracy z Gminą Piła podjął decyzję o budowie nowego obiektu przeznaczonego dla Biura Wystaw Artystycznych i Usług Plastycznych wraz z Młodzieżowym Domem Kultury w Pile. Inwestycję zatwierdziła Rada Powiatu. Nowy obiekt powstał według projektu pilskiego architekta Marka Światopełka – Mirskiego został otwarty w listopadzie 2009 roku. Będąc dyrektorem instytucji od roku 2008 staram się jak najpełniej wykorzystywać możliwości wystawiennicze Galerii. Od początku funkcjonowania stała się ona jedną z wizytówek Powiatu Pilskiego i Miasta. Goście odwiedzający naszą Galerię są pod wrażeniem jej przestronności, światła i architektury. Organizowane są wystawy prac artystów związanych ze środowiskiem akademickim Poznania, Torunia, Łodzi, Krakowa. Następuje wymiana kulturalna ze środowiskiem artystycznym okręgu Schwalm Eder w Niemczech. Prowadzimy cykliczną działalność upowszechniającą i uprzystępniającą język sztuki dla zainteresowanych odbiorców. Organizujemy spotkania autorskie, spotkania z krytykami sztuki, redagujemy aktualne wydawnictwa oraz popularyzujemy naszą działalność w prasie i mediach społecznościowych oraz regionalnej telewizji. Pamiętamy, że jesteśmy spadkobiercami kultury minionych tysiącleci, począwszy od śladów i malowideł naskalnych, ponieważ potrzeba sztuki towarzyszyła człowiekowi od najdawniejszych czasów i warto mieć to na uwadze. Istota piękna zmienia się w historii wielokrotnie, rozrósł się przemysł produkujący rzeczy piękne i funkcjonalne. Zależy nam na tym, by architektura naszych domów cieszyła oko, dbamy o ogrody, okna, suknie, samochody i całe nasze otoczenie. Dbamy o jakość wydawnictw, książek i albumów, które wciąż napawają dumą kolekcjonerów i miłośników kultury i sztuki. Oprócz jednak sztuki użytkowej istnieje w ludziach potrzeba sztuki czystej, niekoniecznie takiej, którą chcielibyśmy mieć w domu na ścianie. To potrzeba refleksji, głębszego przeżycia estetycznego, które wywołuje rozmaite emocje, a które dostępne są właśnie w galeriach sztuki współczesnej. Dlatego cieszą nas dyskusje podczas wernisaży, rosnąca liczba odwiedzających Galerię młodych ludzi, uczących się jeszcze, czy też studiujących, nie zawsze związanych ze sztuką, ale dzięki niej wzbogacających swą osobowość. Człowiek obcujący z oryginalnym dziełem sztuki staje się bardziej wrażliwy nie tylko na piękno, ale zaczyna sobie uświadamiać problemy i byty, z którymi dotąd nie miał styczności. Patrząc całościowo na 40 lat funkcjonowania BWA powiedzieć można, że wypracowaliśmy produkt kulturalny reprezentujący nasze miasto na mapie kulturalnej kraju. Na prezentację prac w naszej Galerii czeka kilkuletnia kolejka artystów, ponieważ zaistnieliśmy w środowisku kultury jako Galeria renomowana. Podstawą akceptacji artysty jest wyłącznie wysoki poziom artystyczny jego prac. Prezentujemy prace z różnych dziedzin sztuki, jak malarstwo, rysunek, grafika, rzeźba, fotografia artystyczna, tkanina, wideoart, performance, instalacje i nowe media. Wychodzimy w przestrzeń miejską współorganizując „Chmury Artystyczne” i Noce Muzeów. Cieszą się one dużym zainteresowaniem społeczeństwa. Nasze wystawy przyciągają uwagę nauczycieli, uczniów i studentów, którzy odbywają u nas lekcje wiedzy o kulturze i zajęcia artystyczne. Bardzo dużym atutem jest bezpośrednie sąsiedztwo z Młodzieżowym Domem Kultury, dzięki czemu dzieci i młodzież o różnych uzdolnieniach mają bezpośredni kontakt ze sztuką, czego nie zastąpi oglądanie nawet najlepszych albumów z reprodukcjami. Nie zastąpi ono emocji estetycznych, które rodzą się podczas percepcji dzieła w jego naturalnych wymiarach, widocznej fakturze i autentycznych barwach.
To od pracujących w instytucjach kultury zależy, jakie wartości estetyczne i duchowe przekazywane są społeczeństwu. Zarówno dyrektorzy, jak i pracownicy Galerii służą idei – sztuce. Jest to zajęcie zaszczytne, ale i odpowiedzialne, albowiem to my, wspólnie z artystami, pozyskujemy i staramy się kształtować gusta odbiorców. BWA i UP już od 40 lat kreuje wydarzenia artystyczne w naszym regionie. Wieloletnia praca ludzi z pasją przyczyniła się do powstania pilskiego środowiska artystycznego, w którym działa wielu znakomitych twórców. Dziękuję wszystkim moim poprzednikom, byłym pracownikom i współpracownikom za intelektualny wkład w rozwój kultury. Podsumowaniem pracy artystów związanych ze środowiskiem pilskim mijającego roku jest właśnie „Salon Pilski ART’2016”, który jak zwykle co roku zmienia swoje oblicze. Artyści przedstawiają swe najciekawsze prace, prezentują rozwijające się indywidualnie środki wyrazu, czasem zmieniają techniki i zaskakują nowymi rozwiązaniami, czasem kontynuują swe poszukiwania i to także jest godne uwagi, ponieważ zawsze dają nam coś nowego do przemyślenia. Jest to przegląd wyjątkowy, gromadzący rzesze miłośników sztuki. Dziękując im za zainteresowanie i życzliwy odbiór prac życzę powodzenia w nadchodzącym 2017 roku i wielu nowych wrażeń. Podziękowania kieruję do artystów biorących udział w Salonie, życzę im przede wszystkim satysfakcji z wykonywanej pracy, nie tylko twórczej, ale także projektowej i edukacyjnej. Chciałbym podziękować władzom samorządowym Powiatu Pilskiego za życzliwość i zrozumienie potrzeb, których wymaga profesjonalna działalność upowszechniania sztuki. Dziękuję naszym mecenasom, sponsorom, wiernym Przyjaciołom Galerii za udzielone wsparcie oraz mediom za systematyczne informowanie społeczeństwa o naszej działalności. Szczególne podziękowania należą się pracownikom Galerii, dzięki którym tworzy się wspaniała, artystyczna aura i miejsce przyjazne zarówno twórcom, jak i gościom.
Tadeusz Ogrodnik
Katalog – 40. Salon Pilski Art 2016
Twarzą w twarz z dziełem sztuki. Spojrzenie z bliskiej perspektywy.
Dzieło sztuki stwarzane jest po wielekroć, „przez tych wszystkich, którzy się nim interesują, którzy odnajdują interes materialny bądź symboliczny w czytaniu go, klasyfikowaniu, deszyfrowaniu, komentowaniu, reprodukowaniu, krytykowaniu, zwalczaniu, posiadaniu.” (Pierre Bourdieu, „Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia.”)
Na okładce katalogu „40 Salon Pilski ART 2016” – pełen ekspresji wizerunek czarnego ptaka, nawiązujący do tak lubianej przez Alfreda Aszkiełowicza estetyki, rysunek celowo chropawy, szkicowy, prowadzony „od pędzla”, bez poprawek. Ptaszysko o wystrzępionych, rozczapierzonych skrzydłach, uchwycone w locie, obdarzone ostrym spojrzeniem i mocnym, drapieżnym dziobem – zmusza do koncentracji uwagi. Motyw kruka pojawia się w twórczości Aszkiełowicza dość często, podobnie jak temat „ptaszarni”, przywodzący na myśl surrealną prozę Brunona Schultza, gdzie na poddaszach, na strychach gnieżdżą się fantastyczne, obdarzone atrybutem duchowego przeżycia, skrzydlate, rozdokazywane, nieco niebezpieczne stwory.
Dla autora przywołanej tu pracy nieco zdeformowana, surrealna sylweta ptaka to nade wszystko okazja do podejmowania (jak sam powiedział był kiedyś, przy okazji otwarcia wystawy ”Ptaki i inne zwierzęta” w czerwcu 2007 roku) „igraszek z kolorem i formą”, to rodzaj wizualnej zabawy, przypominającej że dzieło sztuki stanowić powinno pretekst do nawiązana (niekoniecznie poważnej i uroczystej) rozmowy z widzem. A rozmów tych bywało przez ostatnie lata wiele, niemal bowiem każdy z autorów pokazanych „na Salonie” prac cieszy się popularnością w kręgu zaprzyjaźnionych odbiorców, którzy bacznie obserwują dokonania ulubionego artysty. Wydaje się również, że na tym właśnie, na owym bliskim kontakcie z publicznością polega urok galerii, funkcjonującej w niewielkiej społeczności lokalnej.
Nieprzypadkowo też kolejne katalogi, przygotowywane starannie przy okazji „Salonów”, odzwierciedlające dokonania malarzy, grafików oraz zwolenników fotografii, związanych z Pilskim BWA – układają się w rodzaj płynnej, swobodnej narracji, której rytm wyznaczają organizowane zawsze w ostatnich dniach grudnia prezentacje. Każda z nich, niezależnie od nadrzędnego celu, jakim jest pokazanie osiągnięć coraz bardziej zintegrowanego środowiska – może zostać potraktowana jako szereg subiektywnych zapisów, bardzo osobistych, wygłaszanych równolegle monologów. Układają się one nie tyle w mozaikę zdarzeń i scen, w mozaikę artefaktów i spotkań, ile w sekwencje pamiętnikarskich notatek, dokumentujących indywidualną drogę rozwoju i twórczych poszukiwań każdego artysty z osobna. Można by zatem opisywanie obecnego „Salonu” rozpocząć w sposób, który nie wydaje się szczególnie odkrywczy, zważywszy że powinien by spełnia oczekiwania, przyzwyczajonych do syntetycznego ujęcia tematu – odbiorców. Czy jednak zadaniem krytyka jest wyłącznie tworzenie dokumentacji, opisów? Można by także, ulegając potrzebie porządkowania napisać, że prace Alfreda Aszkiełowicza (jeżeli popatrzeć na nie przez pryzmat ostatnich, dorocznych wystaw) układają się w czytelne, wyraziste cykle: wizerunków zwierząt i ptaków, kunsztownych martwych natur z zegarem, czy muszlą, stylizowanych, postmodernistycznych pejzaży, czy wreszcie inskrypcji „in memoriam”. Nie trzeba być szczególnie przenikliwym, by odkryć, że właśnie owe tworzone z liter kompozycje zajmują w twórczości Alfreda miejsce wyjątkowe, znaczące. Obrazy złożone z napisów przywodzących na myśl utrwalone w kamiennej płycie, w płycie marmurowej liternictwo – układają się w rozpoznawalny stylistycznie zbiór, w którym dominuje fascynacja kreską, formą graficzną, przemyślaną, wyważoną kompozycją. Artysta pisze bowiem owe „graficzne” obrazy, z tak wielką uwagą i szacunkiem wobec tworzywa, z jaką czynili to dawni iluminatorzy. Konstruuje je z rozmysłem, starannie dobierając narzędzia, swobodnie posługując się różnymi charakterami pisma, różnymi wykrojami liter.
Można również, spacerując po tegorocznym Salonie przyjąć zupełnie inny, zdecydowanie odmienny – punkt widzenia. Spojrzeć na dzieło sztuki z bliskiej perspektywy, z perspektywy zauroczonego neofity lub dziecka, z entuzjazmem i zachwytem odkrywcy, odczytując każdą z pokazanych „na Salonie” prac w zupełnej izolacji, zapominając że zna się styl i krąg twórczych zainteresowań konkretnego artysty. Takie właśnie spojrzenie proponuje nowy kierunek w krytyce, zwany dość enigmatycznie „mikropoetyką”, kierunek którego istotę stanowi bliski ogląd, osobisty kontakt z dziełem, postrzeganym „tu i teraz”, poza owym szerokim kontekstem, jaki tworzy historia i kulturowa teoria odbioru, percepcji dzieła.1 Spojrzenie z bliskiej perspektywy posiada jeszcze tę zaletę, że nie prowokuje ocen i nie sankcjonuje wypowiedzi ex cathedra, pozwala (jak pisał przed laty Jan Błoński, znakomity teoretyk i historyk literatury, przy okazji analizy eksperymentalnej prozy Prousta) „widzieć jasno w zachwyceniu”, pozwalając sobie na przeżycie, bez którego kontakt ze sztuką w istocie nie istnieje.
Z ogromu zgromadzonych w Galerii BWA prac wybieram zatem tych kilka, które odczytywane po wielekroć nie dozwalają na uleganie nudnej manierze opisu, snucia niekończących się refleksji na temat odniesień do tradycji i konwencji. Tych kilka jakże sugestywnych i mocnych w wyrazie obrazów i rysunków, do których będę powracać myślami, nie jako krytyk i znawca, a jako zwykły, niekoniecznie świadom źródeł swych fascynacji odbiorca, który dozwala sobie na luksus spontanicznego przeżycia. Tak, więc na szczycie, powstającej w ten sposób, bardzo subiektywnej, osobistej listy preferencji widza, adresata prac, listy tym trudniejszej do ułożenia, że poziom pokazanych na „40 Salonie Art 2016” kompozycji okazuje się (gdy przyjąć kryterium poprawności warsztatowej) wyjątkowo wyrównany – znalazłyby się trzy, utrzymane w podobnym nastroju obrazy: „Bezsenność” Anny Lejby, „Collage” (pastel) Barbary Pierzgalskiej-Grams oraz „Szklana pułapka” Janusza Argasińskiego.
„Bezsenność” to przede wszystkim wizerunek zasnutego mrokiem pokoju, fragmentu postindustrialnej architektury, pokoju przywodzącego na myśl owe betonowe konstrukcje, znane z bokowisk, z zaniedbanych, nieprzyjaznych stref peryferyjnych współczesnych nam miast. To także zapis fragmentów wnętrza czystego w formie, minimalistycznego, zamkniętego w obrysie prostopadłościanu, demaskującego naszą izolację, samotność. To wreszcie malarski wizerunek pułapki, w którym mieści się dokumentacja życia, w którym chowa się i magazynuje uczucia, w którym panuje asceza i spokój, wizerunek miejsca naznaczonego piętnem anonimowości, pozornej obecności tego, kto zasnąć (mimo chęci ucieczki w poetyckie „ogrody oniryczne”) nie może. „Bezsenność” to wreszcie dotkniecie, bolesne i wyraziste nieznanego, obcego świata. To także konstatacja faktu, tym bardziej przerażająca, logiczna, że cisza wypełniająca przestrzeń zwiastuje smutek i rezygnację, potwierdza obojętne godzenie się z nadrzędnym, jakże okrutnym porządkiem rzeczy, który trwa i trwać będzie nawet tam, w krainie fantazmatów i marzeń. Romantykom i surrealistom przestrzenie oniryczne dawały szansę ucieczki od koszmarnego, zniewalającego świata. Dla Anny Lejby przestrzenie owe znaczą kolejne etapy zniewolenia, zamknięcia w czarnym pudle egzystencjalnego niebytu i trzeba przyznać, że brak tu, w owej osobistej, autorskiej interpretacji wszechrzeczy – nawet nikłej, aluzyjnej iskierki nadziei.
W kompozycji zatytułowanej po prostu „Collage”, mimo że collage to raczej technika, przyjęta forma ekspresji, niż temat, czy motyw wiodący… Zatem w pracy wykonanej pastelą, nazwanej symbolicznym terminem „Collage’u” (od nakładania, nanoszenia, pokazywania we fragmentach, doklejania) autorstwa Barbary Pierzgalskiej-Grams ten kruchy płomyczek nadziei tli się jeszcze, migocze enigmatycznym światłem, które dobywa się ze szczeliny, skądś z głębi, z drugiego planu. Żyjemy bowiem w przestrzeni niejednolitej i niejednoznacznej, spękanej jak powierzchnia collage’u, lub może kulturowego palimpsestu, jak powierzchnia obrazu nanoszonego na obrazie, spod powierzchni którego, w odpryskach, szczelinach, pęknięciach wyłania się to, co pierwotne, ukryte, ku czemu zmierzamy ukradkiem, instynktownie, wabieni potrzebą odkrycia tajemnicy.
Motyw przestrzeni pustej, niezamieszkałej i nieoswojonej przez człowieka, pozbawionej miłych dla oka sprzętów, znajomych rekwizytów, których obecność można by celebrować., pamiątek ku którym chciałoby się sięgać by poczuć się lepiej, bezpieczniej – powraca też w kompozycjach Janusza Argasińskiego, z cyklu „Szklana pułapka”. Szklana pułapka to w istocie tafla, odbijająca jakieś (ledwie uchwytne) ślady naszej ledwie zaznaczonej, naszkicowanej obecności. To przerażająca próżnia, ku której podświadomie zmierzamy, poddając się szumom i szeptom, zapisanym w pionach i poziomach symbolicznie potraktowanych, płaskich strumieni światła, owych rozbielonych, matowych słupów, sugerujących że wszystko cokolwiek widzimy może być potraktowane na prawach iluzji, zwierciadlanego odbicia. Po drugiej stronie tafli nie kryje się nic, są tylko cienie, majaki.
Z równie bliskiej perspektywy pozwalam sobie spojrzeć na kompozycje figuralne Tadeusza Ogrodnika, które niezależnie od szkicowych, szerokich pociągnięć pędzla zadziwiają niewielkimi formatami, skalą pozostającą w celowej sprzeczności z ładunkiem emocji, z dramaturgią wewnętrzną dzieła. Cykl „Grupa docelowa” wzbudza zrozumiały niepokój, prowokuje do bardzo osobistych refleksji nad statusem człowieka w zbiorowości, człowieka wkomponowanego, wtłoczonego w tłum, człowieka osaczonego w grupie. Sylwety utrwalone w gęstym, matowym błękicie, podświetlone intensywną czerwienią, postacie zatrzymane w bezruchu, o twarzach znieruchomiałych jak maski, odziane w rodzaj kostiumu, naznaczone wyraźnym, szkicowym konturem, postacie zdeformowane, o martwych, niewidzących oczach – wszystkie one zostały naznaczone piętnem odwiecznej tragedii. To dramat konieczności istnienia, dramat osaczenia, zamknięcia w „grupie docelowej”, ostatniej i ostatecznej zarazem, w grupie od której nie ma ucieczki i z której wyzwoleniem mogłaby tylko okazać się (jakże teatralna, uroczysta i pożądana zarazem) nieobecność, czy może prościej – śmierć.
Swoistej transgresji, przekroczenia doświadczają także bohaterowie prac Elżbiety Wasyłyk, których tożsamość, osobowość została sprowadzona do motywu wszechobecnych dłoni, skupionych wokół światła, światłem prześwietlonych, przeszytych, światło to próbujących ocalić, czy może ochronić, zatrzymać. To dłonie efemeryczne, delikatne w rysunku, symboliczne i metaforyczne zarazem, dłonie rozedrganie, układające się niekiedy w rozwibrowane skrzydło anioła, kiedy indziej w formę kruchą i nierealną, funkcjonującą gdzieś na granicy tego, co już duchowe i tego, co jeszcze ziemskie, na granicy sacrum i profanum. Kompozycja zatytułowana „Pejzaż rudymentarny II” przywodząca na myśl proste skojarzenia z malarstwem sakralnym – narzuca odbiorcy konkretny styl, określony sposób zachowania. Staję zatem ja – przemijająca (nieco zakłopotana i niepewna) wobec wiecznego misterium światła, owego „boskiego światła” bijącego wyraźnym strumieniem ku górze. Kto „ja”? Żywy człowiek, mieszkaniec postmodernistycznego świata, zakorzeniony w kulturze masowej – na wprost namalowanej twarzy myśliciela, uczłowieczonego Boga, szamana, czy może Persony, na wprost twarzy zastygłej w rodzaj maski, patrzącej uporczywie, intensywnie, niekoniecznie z sympatią, niekoniecznie życzliwie, przychylnie.
Nie przeglądam się w obrazie jak w zwierciadle. Maska zapisana na płótnie pozostaje obca i nieodgadniona. Dystansu nie zmniejsza bijące ku górze światło. Maska nie jest Personą dramatu, może być jednak formą obnażenia i ukrycia, może stać się rekwizytem, przedmiotem, symbolem. Ten, kto staje twarzą w twarz z dziełem sztuki podejmuje ryzyko, rzuca wyzwanie losowi, zgodnie z myślą Fryderyka Nietzschego – „Ktokolwiek podejmuje walkę z potworem powinien uważać by samemu nie zostać potworem. Kiedy zbyt długo spogląda się w próżnię – próżnia także odpowiada spojrzeniem.”2 Bywa, że płaszczyzna obrazu jawi się nam jako owa Nietzscheańska próżnia, która ma moc odwzajemniania spojrzenia i dzieje się tak nie tylko dlatego, że utrwalona na płótnie przestrzeń przypomina teatralną scenę, przestronną, pogrążoną w mroku, czasem pustą, ale przede wszystkim z powodu jego (prawdziwego dzieła sztuki) duchowej, intelektualnej i mistycznej głębi. Stawanie „twarzą w twarz” z dziełem sztuki – zobowiązuje!
Małgorzata Dorna (styczeń 2017)
1 A. Nawarecki, Czarna mikrologia [w] Skala mikro w badaniach literackich, Wyd. Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2005, s. 9 – 25
2 Za: A. Aronson, Looking into the abyss, Essays on Scenography, The university of the Michigan Press, USA 2005, s. 1