ZAPIS DROGI ALFREDA ASZKIEŁOWICZA

ZAPIS DROGI ALFREDA ASZKIEŁOWICZA

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Postrzeganie świata obejmuje zapewne dwie, pozornie ekstremalne, wykluczające się sfery – abstrakt i konkret, a w sztuce (jeżeli trak­to­wać zapis uczuć i myśli artysty na prawach estetycznego lub też filozoficznego komuni­ka­tu) dwa sposoby ekspresji – surrealizm i nie­mal fotograficzny – realizm. Zderzenie tych dwóch sfer prowadzi do odkrywania świata, nie fragment po fragmencie, w sposób wykalkulowany, z rozmysłem, a raczej nie­spo­dziewanie i ostro, nagle, w mocnym błysku iluminacji. Nie znaczy to oczywiście, ze ktoś kto pokusi się o zapis tych ekstremalnych, czasami intuicyjnych, spontanicznych wizji pozwala sobie na „wszystko”. Prze­ciw­nie, wydaje się bowiem, że chociaż u podstaw artystycznego zapisu leży rzeczywiście emocja – to odbiorca (w przeciwieństwie do twórcy) widzi już tylko jej odległy efekt, rodzaj zapisu będącego niepowtarzalnym „dokumentem” drogi jaką należy pokonać by tę emocję „oswoić”, przetworzyć, poddać weryfikacji, kontroli umysłu i wiedzy, intelektu twórcy. Emocja stanowi zatem pewnego rodzaju punkt wyjścia do analizy świata widzianego przez pryzmat osobowości artysty, który ulegając przede wszystkim potrzebie poznawania swego „Ja”, swego wnętrza, eliminuje wszystkie obce, niepokojące elementy zmierzając ku porządkowi, prostocie, być może nawet – ascezie.

Bez tytułu – olej

Bez tytułu – olej

Bez tytułu – olej

Bez tytułu – olej

Taki właśnie zapis „drogi” proponuje Alfred Aszkiełowicz, malarz i grafik, doskonale funkcjonujący na granicy owych dwóch, przenikających się w jego pracach światów – abstraktu i konkretu, świata symbolu i metafory zderzonych z syntetycznie potraktowanym przedmiotem, wreszcie świata doprowadzonego do perfekcji warsztatowej – realizmu, zestawionego z niemal mistycznym, magicznym nadrealizmem. Aszkiełowicz, człowiek skromny, małomówny, o ujmującym stylu bycia – komentuje tę kwestię oszczędnie: „Dwa światy?… Dzielę prace na „koncepcyjne” i „wrażeniowe”. Pejzaż nie jest „z nautry”. Robię rzeczywiście syntezę. Kiedy jadę pociągiem obserwuję układ chmur, na spacerze – odbicie drzew w wodzie… Inspiracja przychodzi nie wiadomo skąd.” Aszkiełowicz mysli i pracuje „cyklami”, kolejne kompozycje graficzne (szczególnie owe umożliwiające łagodne, „malarskie” przejścia od bieli do niemal aksamitnej, głębokiej czerni – mezzotinty) powstają z inspiracji dawną architekturą przemysłową, owymi okaleczonymi budynkami stacyjnymi z brunatnej, nieco omszałej cegły, zapomnianymi, zagubionymi w pejzażu wieżami koksowniczymi, transformatorami, nastawniami, jakimiś tam pompami, fragmentami bram i pordzewiałych suwnic. Wszystko to tworzy specyficzną atmosferę, wpisuje się w pejzaż, gdzie w bieli południa kładą się wyraziste, wydłużone cienie, mocno eksponujące geometrię brył i schematycznych (mimo kunsztu wykonania) domów.

Antena – miedzioryt

Anteny – miedzioryt

Cienie – mezzotinta

Nasłuchiwanie – mezzotinta

W ten sposób odbiorca grafiki doświadcza tak abstrakcyjnych i trudnych do zdefiniowania stanów jak Cisza, Nasłuchiwanie, Wyzwolenie, Ożywienie światłem. A trzeba przyznać, że światło to szczególne, niemal matowe, mocno ograniczone bryłą, geometrią prawie „płaskiej”, nie starającej się tworzyć iluzji „prawdziwości” architektury. Światłem można „ożywić” i zatrzymać w bezruchu, przeszyć na wylot, przeniknąć jak jarzącym promieniem lasera, można też zdemaskować, odsłonić to co ukryte, nieznane. I właśnie to, co ukryte, co nie ujawnione na zewnątrz – interesuje grafika najbardziej. „To nie jest tak, że ja sobie siadam i wszystko »na chłodno« wymyślam… W pracy Cisza ta cisza jest tylko pozorna, tam wszystko dzieje się w środku, jak w atomie… – podkreśla Aszkiełowicz – Widać to szczególnie wyraźnie w exlibrisie, gdzie waga emocji ( z racji wykorzystania niewielkiej formy graficznej) wymaga od widza koncentracji, bliskości – nawet takiej fizycznej, pochylenia się nad tym, co przedstawione. Może za bardzo się kontroluję, dbam o logikę, każda kreska musi być celowa” – dodaje nie bez cienia autoironii artysta. Z zabawnym dystansem odkrywa też źródło inspiracji dla cyklu miedziorytów, poświęconych przestylizowanej, delikatnej i kruchej modelce – finezyjnej postaci kobiecej. „Kobietą”, która wywarła szczególne wrażenie na artyście okazała się lalka, a właściwie „laleczka” o bujnych, przepięknych włosach, jak z malarstwa Botticellego – symbol i wyobrażenie istoty wyidealizowanej, szlachetnej, „dziewczyny, o której marzy wrażliwy mężczyzna”.

Modelka rzeźbiarza – miedzioryt

Profil II – miedzioryt

Profil III – miedzioryt

Profil I – miedzioryt

I tak Modelka rzeźbiarza, zatrzymana jak w kadrze rozbielonego miedziorytu, wolna od wszelkiej „ziemskiej” zmysłowości patrzy „chłodnym okiem”, zasłoniętym chmurą skamieniałych, jakby wyciosanych włosów gdzieś w przestrzeń. Jej tors, nieco wydłużony, posągowo doskonały robi wrażenie wspaniałej, syntetycznej i przez to właśnie odrealnionej – formy rzeźbiarskiej ustawionej na „cokole pomnika”. Podobnie jest z kobietami pokazanymi w cyklu „Profile”, które tak jak owa modelka rzeźbiarza starają się wyrazić swymi ascetycznymi, zaledwie obrysowanymi finezyjnym konturem sylwetami to co ukryte, wewnętrzne, co wynika z kreacji, z wyrafinowanej, starannie dobranej „maski i roli”. Aszkiełowicza interesuje jednak nie tylko człowiek, odbierany w kategoriach znaku, symbolu, ale także ślad jego obecności w przestrzeni, owa fascynująca „od zawsze” teoretyków opozycja: natura – kultura. Do świata natury przynależą mocno przestylizowane ptaszyska, przeestetyzowane postacie kobiece, niemal secesyjnie ozdobne drzewa, do świata kultury natomiast – tarcze zegarów i okna, kamienne tablice – dyptyki z rzędami drukowanych liter, stanowiącymi o porządku, jednoznaczności tego, co realne.

Ptaki II – mezzotinta

Ożywienie światłem – miedzioryt

Ptaki III – mezzotinta

Wskazówki – miedzioryt

W hołdzie V. V. D. – miedzioryt

Ślady czasu – miedzioryt

„Wszystko się tak zazębia, że aż przeraża… Najpierw wszystko wydaje oczywiste i proste… Litery układają się w ciągi jakichś tam znaczeń. Dlatego na początku widzimy alfabet… Zmierzamy jednak w kierunku chaosu… Wszyscy tam zmierzamy” – mówi z przekonaniem grafik i trudno nie poddać się niepokojącemu złudzeniu, że jednak może mieć rację. Zapewne także dlatego rzędy liter i cyfr, pokazane na zetlałych, zanikających tarczach niby zegarów, niby trybów jakiejś machiny „mielącej” niestrudzenie czas – stanowią jedyny punkt odniesienia dla tego, co wydane na pastwę przemijania, powolnego unicestwienia, rozpadu okazuje się być „życiem”. A może tylko pozorami życia, umownością egzystencji, działania, z której to umowności tak bardzo nie lubimy zdawać sobie sprawy? Zatem sprawę ma zdawać artysta. Działając przede wszystkim obrazem, ascetyczną, wyrafinowaną formą. Ze spokojem, „po męsku” i bez znieczulenia. Wymagając absolutnej uwagi, skupienia. Rzucając rękawice, którą nie każdy poważy się podjąć.

Małgorzata Dorna

Bez tytułu – olej

Bez tytułu – olej

Bez tytułu – olej

Bez tytułu – olej

 

 

Skip to content