Wyimaginowany świat kolorów ze zbiorów Zbigniewa Janasika – wernisaż

Wyimaginowany świat kolorów ze zbiorów Zbigniewa Janasika – wernisaż

W pilskim BWA PP od piątku oglądać można przepiękną wystawę obrazów z kolekcji Zbigniewa Janasika, kolekcjonera i pasjonata sztuki. Trzon wystawy stanowią dzieła zmarłego w bieżącym roku koszalińskiego abstrakcjonisty Krzysztofa Rapsy – i to jemu  głównie poświęcony był ten wieczór.   

Na wystawie „Wyimaginowany świat kolorów ze zbiorów Zbigniewa Janasika” zobaczyć można prace kilkudziesięciu twórców, m.in. Leszka Rózgi, Mirosława Kina, Danuty Nawrockiej, Mirko Dematté, Aleksieja Bogustova. Każda z tych postaci to osobna opowieść, warta poznania. W wernisażu udział wzięła m.in. Danuta Nawrocka, jedna z autorek, a także Zbigniew Janasik, mecenas sztuki i kolekcjoner oraz prof. Jacek Ojrzanowski (Wydział Architektury i Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej), znawca sztuki, który także maluje i dwie swoje prace – portrety – prezentuje na pilskiej wystawie. Rozmowę z nimi poprowadził Edmund Wolski, dyrektor BWA PP, a wieczór uświetnił minirecital znakomitej pianistki Moniki Sroczyńskiej, także kompozytorki, której dorobek kompozytorski obejmuje utwory fortepianowe, kameralne, orkiestrowe, elektroniczne oraz grafikę muzyczną. Artystom i właścicielowi kolekcji pięknej wystawy gratulowała Małgorzata Karwacka, przewodnicząca Rady Powiatu.

Sam właściciel kolekcji – Z. Janasik – to postać nietuzinkowa. Dziś kolekcjoner i mecenas sztuki od lat związany z Koszalinem i tamtejszym środowiskiem artystycznym, kiedyś – przedsiębiorca, budowlaniec, którego firma odniosła biznesowy sukces. Działała prężnie w wielu krajach Europy oraz w Azji, szczycąc się licznymi dokonaniami – budowała mosty, hotele, m.in. w Niemczech i na Krymie. Ale spotkanie z twórczością Rapsy przewróciło mu świat do góry nogami…

– Zakochałem się po prostu w jego obrazach – mówi Zbigniew Janasik. – Zacząłem interesować się tym artystą i kupować jego prace. Wkrótce zamknąłem biznes budowlany i poświęciłem się sztuce. Pomyślałem, że połączę przyjemne z pożytecznym i zajmę się promocją malarzy.

Tak został mecenasem m.in. Danuty Nawrockiej, czy Włocha Mirko Dematté; promował także twórczość nieżyjącego Ryszarda Lecha. 

Ale najbardziej poświecił się promocji dzieł Rapsy. Był to też przede wszystkim wieczór Krzysztofa Rapsy, artysty nieprzeciętnego i fantastycznego abstrakcjonisty.

– On jest bohaterem i wielkim nieobecnym dzisiejszego wernisażu. Kiedy rozmawialiśmy o tej wystawie, kiedy pojawiła się ona w naszych planach, zakładaliśmy, że na otwarcie przyjedzie Krzysztof Rapsa. Niestety, nie przyjedzie. Zmarł w czerwcu i dzisiaj możemy tylko podziwiać jego twórczość – mówił Edmund Wolski, dyrektor BWA PP, otwierając wystawę.

– Krzysztof to był człowiek niezwykle przyjemny, sympatyczny i bardzo skromny… Nikt nie mógł przypuszczać przy pierwszym zetknięciu, że to takiej klasy artysta. Nie lubił specjalnie rozmawiać… Był ogromny kontrast między tym, jaki on był, a tym, co miał w głowie, co tam się działo, co potrafił z tego zrobić. Krzysztof ukończył liceum plastyczne, ale on w tym liceum niczego się nie nauczył… On wszystko robił sam! Miał niezwykłą malarską intuicję – zwróćcie państwo uwagę na kompozycję, na te zestawienia kolorystyczne… tu widać, że to wszystko wymagało nieprawdopodobnej ilości pracy – mówił prof. Jacek Ojrzanowski.

– Gościłam Krzysztofa na międzynarodowym plenerze. Znalazł się tam w gronie innych uznanych artystów. I może faktycznie miał problem z komunikacją werbalną, ale od niego emanowała taka serdeczność i takie ciepło… i taka pogoda ducha, że w sposób niewerbalny natychmiast znajdował kontakt z drugim człowiekiem. W jego spojrzeniu, jego geście było coś, co mówiło, że on odbiera świat pozawerbalnie – podkreślała Danuta Nawrocka. 

Bardzo ciepło wspomniał Rapsę Zbigniew Janasik, który przez lata był nie tylko jego mecenasem, ale i przyjacielem.

– Często przebywałem za granicą, odwiedzałem galerie, brałem udział w aukcjach. Uznałem, że prace Krzysztofa doskonale wpisują się w ten poziom, że zasługują na to, by je promować – mówił.

I to dzięki staraniom Zbigniewa Janasika, Rapsa stał się jednym z najbardziej uznanych europejskich abstrakcjonistów w Azji. Wystawa jego malarstwa w 2013 r. w Seulu okazała się olbrzymim sukcesem. Artysta stał się najbardziej znanym współcześnie tworzącym polskim malarzem w Korei Południowej.

– Azjaci zachwycili się jego obrazami. Kilka prac zostało od razu sprzedanych za pokaźne sumy. Pisały o nim specjalistyczne, prestiżowe magazyny i czasopisma poświęcone sztuce („Rapsa należy do oświatowej czołówki abstrakcjonistów – nie pretenduje, on już tam jest”). Jego obrazy pojawiły się na okładkach, w filmach i serialach jako tło, Koreańczycy przez jakieś dwa lata od wystawy pili Rapsa Drink (!) zrobiony m.in. z polskiej wódki, podawany w kubku z printami obrazów Krzyśka. Oni po prostu oszaleli na jego punkcie. Nazwali go „poetą koloru” – mówił Z. Janasik.  

Rapsa dzięki przemyślanym działaniom promocyjnym Janasika stał się znany także we Włoszech i w krajach arabskich – brał udział w wystawach w Rzymie, Mediolanie, Londynie, Katarze, Mińsku, ponownie w Seulu, Dageu, Doha. Sukcesem okazał się projekt „Rapsodia”, który łączył malarstwo Rapsy z inspirowaną jego sztuką poezją.

***

Na liście artystów, których prace można zobaczyć w BWA są także: Mirko Dematté, Wiesław Stefan Fischbach, Władysław Lam, Leszek Rózga, Juri Jakovenko, Mirosław Jerzy Kin, Witold Nowicki, Wiktoria Ilina, Jan Siekiera, Zbigniew Murzyn, Park-Hyun-Ok., Aleksiej Bogustov, Waldemar J. Marszałek, Arkadiusz Wesołowski, Marek Łęgowski, Anna Orska, Danuta Tworke, Władysław Andrusiewicz, Tomasz Pławczyk, Kazimierz Rajkowski i Władysław Dembowski.

Każdy z nich – to inna artystyczna osobowość i inny rodzaj sztuki.

Interesujące są prace Leszka Rózgi. To grafik, rysownik i malarz, profesor zwyczajny sztuk pięknych. Należał do bardzo cenionych artystów XX wieku. Jego prace (od lat 60-tych) cechuje unikalny styl i eksperymentalne podejście do formy. Często nawiązuje w nich do Picassa i Matisse`a. W twórczości tej można dostrzec wpływy ekspresjonizmu i abstrakcji.

Niewątpliwie uwagę przyciągają kolaże Włocha, Mirko Dematté. To kolejny z „podopiecznych” Z. Janasika.

Dematté maluje, rzeźbi, kocha performance, eksperymentuje z materiałami ekologicznymi, tworzy instalacje przestrzenne, w których charakterystyczny jest geometryzm wyrażony prostymi liniami w przestrzeni. Artysta znany i ceniony – w 2009 roku jego praca trafiła w nagrodę do zwycięzcy Giro d’Italia, a w 2015 roku zwycięzca Tour de Pologne otrzymał w nagrodę rzeźbę artysty.

Wzrok przyciągają prace Danuty Nawrockiej, która była gościem wernisażu. Artystka integrując rysunek z malarstwem stworzyła oryginalny styl, charakterystyczny tylko dla jej twórczości. Wypowiada się artystycznie także poprzez instalacje i performance, rzeźbę, formy przestrzenne, video art. Prowadziła dwie galerie, organizowała międzynarodowe plenery malarskie. 

– Czasami trzeba pozamykać szuflady i zamknąć oczy, żeby nie widzieć, że jeszcze z tego, z tego i z tego można by coś stworzyć – mówiła podczas wernisażu – Całym swoim ciałem i całą swoją duszą nie nadążam za nikim i za niczym… Ja idę swoją drogą. Świat jest taki, że nieustannie coś nam podsuwa… i coś podpowiada. A ja po prostu we wszystkim dostrzegam sposób na tworzenie. To mój wewnętrzny, naturalny zew. I potrzeba.

Oglądającym podobały się grafiki Juri Jakovenki – artysty, który „nie ma sobie równych wśród współczesnych grafików”. Jakovenko pracuje w technikach metalowych, a specjalizuje się w grafice małego formatu. Tworzy exlibrisy. To niezwykle ceniony twórca w białoruskich i europejskich środowiskach sztuki. W swoich pracach łączy kulturowe fenomeny, znaki, symbole, mity. Jego ryciny mają niezwykłą, hipnotyczną moc; budzą skojarzenia z miniaturą średniowieczną, z mistyką Boscha, surrealizmem i symbolizmem. Artysta stworzył własną technikę graficzną, w której w sposób zachwycający połączył akwafortę, mezzotintę i akwatintę.

Kolejnym bardzo ciekawym artystą, którego prace można obejrzeć w pilskim BWA, jest Aleksiej Bogustov –  przedstawiciel tradycyjnej, wschodniej szkoły malarstwa, który najchętniej maluje pejzaże, a także martwą naturę. Tradycyjne motywy dzisiejszego i wczorajszego dnia ujmuje w poetycki sposób.

I w końcu Mirosław Jerzy Kin – artysta, który wniósł do sztuki swój świat emocji i koloru, o niczym nieskrępowanej wyobraźni. Malował techniką alla prima (czyli za pierwszym podejściem) olejem nakładanym z pasją i niebywałym wyczuciem koloru. Nie tworzył wg sztywnych kanonów malarstwa. Nie robił szkiców, planów… Obrazy Kina to improwizacja połączona z intuicją.

Wystawę można oglądać do 30 września w pilskiej Galerii BWA PP. 

Skip to content