SALON PILSKI – ART 2008
Dnia 29 grudnia 2008 roku odbył się wernisaż wystawy
SALON PILSKI – ART 2008
który patronatem honorowym objęli:
Bogdan Zdrojewski | Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Tomasz Bugajski | Starosta Pilski Zbigniew Kosmatka | Prezydent Miasta Piły
W salonie udział wzięli:
• Janusz Argasiński | • Tadeusz Ogrodnik |
• Alfred Aszkiełowicz | • Lucyna Pach |
• Wojciech Beszterda | • Tomasz Perlicjan |
• Małgorzata Biała | • Andrzej Pieklak |
• Mirosław Bocian | • Barbara Pierzgalska-Grams |
• Paulina Brodowska | • Andrzej Podolak |
• Maria Dobrzyńska | • Ewa Podolak |
• Zofia Kawalec-Łuszczewska | • Bartosz Poźniak |
• Zbigniew Kosicki | • Monika Magdalena Poźniak |
• Edward Kreft | • Patrycja Półtorak |
• Henryk Król | • Stanisław Pręgowski |
• Anna Lejba | • Eugeniusz Repczyński |
• Tomasz Lietzau | • Marta Tomaszewska |
• Hanna Łastowska | • Agnieszka Ulanowska |
• Agnieszka Malinowska-Kołcon | • Elżbieta Wasyłyk |
• Andrzej Masianis | • Renata Wojnarowicz |
• Marta Mrówka | • Joanna Wysocka |
• Zbigniew Niewiadomski | • Dariusz Zatoka |
• Krystyna Noska |
Jak co roku wystawa Salon Pilski jest międzypokoleniowym przeglądem postaw twórczych, konfrontacją artystycznych indywidualności uprawiających różne dziedziny sztuki: malarstwo, rysunek, grafikę i fotografię kreacyjną. Salon ma charakter otwarty – uczestniczą w nim artyści z regionu północnej Wielkopolski oraz inni, wywodzący się stąd bądź w jakiś sposób związani z naszą Galerią. Wydawać by się mogło, że rok to za mało na zaobserwowanie ewaluacji drogi twórczej poszczególnych osób, jednak każda kolejna edycja Salonu (obecna jest 32.) różni się od poprzedniej. Uczestnicy starają się zawsze zaprezentować choćby niewielki, ale ważny dla nich fragment swoich działań, przemyśleń, dokonań, nad którymi pracowali przez ten czas. Po długich godzinach spędzonych samotnie w pracowni chcą podzielić się z innymi swoją pasją, pracą, jej efektami w postaci konkretnych rozwiązań wizualnych. Czasem kontynuują wcześniej obraną drogę, czasem obserwujemy diametralną odmianę, która nas zaskakuje, wszystko to świadczy o twórczym fermencie, o jakże ważnych dla sztuki poszukiwaniach.
W ostatnich latach przybyło w środowisku pilskim kilkoro młodych artystów, inaczej patrzących na rzeczywistość, wychowanych na innych konwencjach estetycznych. Wprowadzają oni powiew świeżości, z ich prac wnioskujemy także o przemianach, jakie zachodzą w wyższych uczelniach artystycznych. Dzięki temu nawiązuje się dyskusja, dialog międzypokoleniowy o estetyce współczesnej i powspółczesnej, co z kolei zmniejsza dystans Galerii pilskiej w stosunku do ośrodków akademickich. Nasza „stara gwardia” prezentuje sztukę o ugruntowanej pozycji, która wciąż oddziałuje na innych – zawsze rozpoznawalna, wyrazista w stylu, formie i zdecydowana w poglądach, ma ten przywilej, że niczego nie musi udowadniać i z nikim nie musi się ścigać. Może się jednak rozwijać i przekraczać swe własne granice, budząc podziw i uznanie odbiorców. Średnie pokolenie twórców, najbardziej aktywne, ciągle szuka swego miejsca w oceanie sztuki, uczestniczy w wielu konkursach, wystawach ogólnopolskich i międzynarodowych, organizuje liczne indywidualne prezentacje w znaczących galeriach sztuki. Znaczenie tych działań jest dwojakiego rodzaju – z jednej strony artyści poszerzają swój dorobek, potwierdzają istnienie, czy też zgłaszają obecność twórczą, z drugiej – to dzięki nim nasze miasto zaznacza się na mapie kulturalnej kraju i zagranicy.
Dziękuję twórcom za to, że są, że tworzą dla nas bez względu na przeciwności, życzę im satysfakcji z własnej twórczości, wspaniałych wystaw, doskonałych recenzji. Szczególne podziękowanie kieruję do władz samorządowych naszego powiatu, dziękuję za życzliwość i zrozumienie, za to, że potrafią patrzeć w przyszłość, czego przykładem jest podjęcie budowy nowej siedziby Biura Wystaw Artystycznych i Usług Plastycznych w Pile przy ul. Okrzei. Dziękuję Staroście Pilskiemu Panu Tomaszowi Bugajskiemu za opiekę i ciepłe wsparcie naszych działań. Dziękuję naszym Mecenasom za udzieloną pomoc. Szczególne podziękowania kieruję do wszystkich naszych odbiorców – bywalców wernisaży, spotkań i koncertów. To Państwo tworzycie ten specyficzny klimat sztuki, który zachwyca prezentujących się w naszej Galerii twórców z Polski i Europy.
Tadeusz Ogrodnik
Przesłanie ze światów odległych…
W niewielkim, kameralnym środowisku, w miejscu oddalonym od zglobalizowanego, zunifikowanego, a równocześnie nieco spauperyzowanego świata – ma szanse zaistnieć sztuka, nieważne przez jakie „S” pisana, ale niewątpliwie rozpoznawalna, specyficzna, niekiedy chropawa i zgrzebna, niekiedy programowo niepokorna, budząca sprzeciw nawykłego do wątpliwej estetyki „pop-kultury” – odbiorcy. Spotkanie z konkretnym dziełem, lub może skromniej – kompozycją, pracą, realizacją – okazuje się w tej sytuacji intelektualną i emocjonalną przygodą, szansą na odejście od świata „masowej wyobraźni” (jak napisał był przed laty, przeczuwając zapewne najgorsze – K. T. Toeplitz o zamerykanizowanej, globalnej wiosce, w której przychodzi nam żyć) i wniknięcie w świat „drugiego człowieka”, co na kulturowej pustyni jaką staje się powoli Polska – pozostaje wartością istotną, nie bez znaczenia.
Artyści prezentujący swe prace w ramach tegorocznego SALONU PILSKIEGO wydają się być w pełni świadomi owej wyjątkowej szansy jaką pozostaje konfrontacja z myślącym, wrażliwym odbiorcą, owo nawiązanie rozmowy, dialogu zarówno na temat problemów warsztatowych, formalnych jak i na temat spraw ostatecznych, życia, przemijania oraz egzystencjalnej zagadki – śmierci. Znamienny jednak okazuje się fakt, że nie są to wypowiedzi banalne, operujące sprawdzoną, czy wtórną wobec uznanych konwencji i kierunków stylistyką, a raczej – bardzo osobiste wyznania, wyrafinowane w formie przekazy własnych przemyśleń, odczuć i doświadczeń, przekazy będące nierzadko zapisem zmagania się z tworzywem (jakże niewdzięcznym niekiedy, opornym, nie poddającym się woli artysty, trudnym) lub z sobą samym, z własnym wnętrzem, z własnymi wątpliwościami, niepokojem. Być może właśnie dlatego większość z twórców pokazanych na wystawie prac proponuje kompozycje będące fragmentem lub kontynuacją cyklu, sekwencji jakby zatrzymanych w kadrze wizji, obsesyjnie powracających obrazów i motywów, tematów świadczących nie tylko o pewnej ciągłości kulturowej, o związkach sztuki współczesnej z tradycją, ale także o związkach człowieka współczesnego z przeszłością i z tym co ponadczasowe – z symbolem, archetypem, metaforą. Takie myślenie sekwencjami „zdarzeń” odnaleźć można w pracach Andrzeja Podolaka nawiązującego tematyką swych nasyconych kolorem, pełnych ekspresji kompozycji do Ikaryjskiego motywu skrzydeł lub może raczej lotu ku świetlistej otchłani, odrzuconej ku górze przepaści, lotu będącego (jak pisał kiedyś autor) „Posłaniem z przestrzeni”, swoistym listem, zapisem, przesłaniem kierowanym do tych wszystkich, którzy gotowi za swym marzeniem lecieć wprost w słońce. Motyw skrzydeł pastelowych, delikatnych i kruchych, o czytelnym, pełnym finezji rysunku jest także od lat obecny w twórczości Janusza Argasińskiego, artysty zafascynowanego harmonią ludzkiego ciała, traktowanego na prawach form przenikających się, przejrzystych, nieco odrealnionych i przez to dalekich od wszelkiej zmysłowości, fizyczności lub jak kto woli – biologii. To właśnie pozwala skoncentrować się malarzowi na osobowości, charakterze modela, na jego twarzy, na drapieżnym, zdecydowanym w wyrazie profilu, na nie zawsze miłym, przychylnym spojrzeniu, które czyni go trudnym do zaakceptowania, odmiennym. Nieco inaczej do motywu tego co delikatne, ulotne, ledwie przeczuwane, a przecież oswojone i bliskie, bo wynikłe z form natury, z form traw, postrzępionych wiatrem trzcin, nasion unoszonych po polach – podchodzi Barbara Pierzgalska-Grams, autorka przestrzennych, zwiewnych kompozycji, lekkich jak muśniecie światła lub (parafrazując słowa nieżyjącego już poety) nietrwałych jak pyłek dmuchawca na wielkich łąkach świata. Rezygnując z pokazania wielkich realizacji (znanych z indywidualnych wystaw tkaniny i rysunku) artystka proponuje tym razem kompozycje bardziej kameralne, rozpoznawalne jednak dzięki pastelowym barwom, stosowaniu przejrzystych ekranów i przesłon, tak by podmiotem przekazu stała się przestrzeń, powietrze i światło, a więc „żywioły natury” w najczystszej, najbardziej skondensowanej postaci. O obecności człowieka świadczy tu tylko „ślad”, „dotknięcie”, decydujące o konfiguracji form strzępiastych, otwartych i bardziej geometrycznych, zamkniętych ramą ekranu. Motyw „śladu obecności” odnaleźć też można w nastrojowych, utrwalonych jakby na kliszach, wydobytych smugą światła z aksamitnej czerni – portretach autorstwa Ewy Podolak, których siła wyrazu wynika ze zderzenia dwóch, jakże odmiennych konwencji wypowiedzi: klasycznego realizmu, operującego światło-cieniem i surrealizmu – przywołanego poprzez płaskie geometryczne formy, o barwach czystych, mocnych, zdecydowanych. Jest to (jak wyznaje artystka) rodzaj „zabawy przestrzenią”, tak jakby wizja portretu została zakwestionowana i poddana analizie, wiwisekcji lub „wzięta po prostu w cudzysłów” by w konsekwencji sprowokować widza do rozważań o umowności tego wszystkiego, co tylko przy pomocy tradycyjnych środków ekspresji da się wyrazić. Tak, więc ten rodzaj malarstwa, nawiązujący doskonałością warsztatu do tradycji dawnych szkół i „mistrzów” daje szansę na podjęcie dyskursu z odbiorcą, któremu w sposób nieco zawoalowany, aluzyjny proponuje się spojrzenie na sztukę z perspektywy doskonałej formy i nieco przewrotnej, nie pozbawionej elementu przekory i kokieterii – gry. Zapisem „śladu obecności” okazują się także kompozycje autorstwa Tadeusza Ogrodnika, który wnikliwemu (pamiętającemu prace z SALONU 2007) odbiorcy ukazuje zapis swej drogi od „czystej” abstrakcji ku sztuce figuratywnej, eksponującej zarys schematycznej, znaczonej szerokimi pociągnięciami pędzla, zwielokrotnionej sylwety człowieka. Dominują tu piony, wydłużone, strzeliste formy, prowokujące skojarzenie z postacią ludzką, groteskową, w pełni zunifikowaną, która nie okazuje się bardziej rozpoznawalna ani za sprawą gestu, ani zatrzymania w konkretnej, pozbawionej znamion teatralności pozie. Intryguje „zagęszczenie” przestrzeni, wynikające z nagromadzenia form, z powtórzeń, z celowego braku perspektywy, głębi, a przede wszystkim z rezygnacji z tak obcej malarstwu narracyjności. Stanowi to o niewątpliwej wartości przekazu, którego istotą okazuje się kolor, agresywne, jarzące się aż do bólu światło, działanie plamą, smugą, mocnym, zdecydowanym pociągnięciem pędzla. Obecność człowieka w świecie kultury, w świecie sztuki dokonuje się także za sprawą znaków, umownych, symbolicznych, zakodowanych gdzieś głęboko w podświadomości. Takim rozpoznawalnym znakiem, działających niemal na prawach archetypu okazuje się epatująca prostotą, ascezą formy, drukowana na różne sposoby – litera. Operowanie literą jako znakiem plastycznym wydaje się być pomysłem szczególnie dobrze „trafionym” w przypadku prac Anny Lejby, artystki nawiązującej do konwencji kolażu z czytelnym, nieco prześmiewczym, demaskatorskim zamiarem, czemu dawała wyraz w autorskiej interpretacji swych kompozycji, pisząc – „Rozdzieram słowa na strzępy, a pozbawiając je pierwotnego znaczenia tworzę zaledwie ślad myśli w obszarach komunikacji”. Podążając tropem tych rozważań, a równocześnie mając świadomość różnorodności zgromadzonych na wystawie prac – należałoby (nie bez dumy) stwierdzić, że sztuka już dawno przestała komunikować idee i pozaartystyczne treści – szczególnie od momentu, gdy wszelki utylitaryzm został słusznie skompromitowany wraz z kompromitacją „jedynie słusznej” przewodniej roli wiadomej, bo „naszej” partii. Doskonale „trafiają” zatem „w swój czas” dzieła „czyste w formie” i zupełnie bezinteresowne, dzieła odkrywające nowe, niekonwencjonalne sposoby czytania świata, a w konsekwencji – także sposoby komunikacji. Nie bez znaczenia jest tu oczywiście zainteresowanie warsztatem malarskim wyrażające się potrzebą eksperymentu i równoczesnym szacunkiem wobec tworzywa, chęcią podjęcia dialogu z tradycją i konwencją, dialogu prowokującego widza do całej gamy własnych emocji i przeżyć.
Salon sztuki wydaje się miejscem szczególnym, miejscem konfrontacji poglądów, koncepcji, estetyk, kierunków w plastyce i w modzie. Galeria okazuje się zatem, na kulturowej pustyni miasta takim miejscem, w którym można jeszcze powadzić się z samym sobą, odnaleźć dawno zapomniany, zepchnięty na margines publicznego życia – świat, ważny dla tych wszystkich, dla których liczy się tradycyjne malarstwo, dobrze położona plama, wrażliwie naniesiony światłocień, odczuwanie na ekstremach, na spięciach, przywoływanie zagubionych (wraz z powszechną pauperyzacją kultury) śladów, znaków, symboli. Wypadałoby życzyć autorom pokazanych w SALONIE PILSKIM 2008 prac, aby nie musieli nigdy zabiegać o akceptację na innych zgoła „salonach”, poszukiwać „sponsorów” i „mecenasów” , aby mogli pozwolić sobie nadal na psychiczny luksus pozostawania w zgodzie z własnym, wyrażanym przez SZTUKĘ (tę sztukę z wielkich liter) wnętrzem. Dla artysty centrum Wszechświata stanowi przecież miejsce, w którym decyduje się tworzyć i żyć, najciekawsze bowiem podróże odbywamy zazwyczaj w głąb siebie, przechodząc przez lunatyczne ogrody, pejzaże wewnętrzne, odrzucając chaos i jarmarczny hałas tego, co dalekie i obce. Prace pokazane na wystawie są jak zaproszenie do podroży, do wędrówki, są (używając języka mistrza metafory – Przybosia) jak „płatek lotu” przywiany gdzieś z głębi wielkiego świata artystycznej pracowni.
Małgorzata Dorna
Wystawa czynna do 14 lutego 2009 roku.