Moje góry Ryszarda Kowalewskiego – relacja z wernisażu

Moje góry Ryszarda Kowalewskiego – relacja z wernisażu

Ryszard Kowalewski, artysta, malarz gór, alpinista i himalaista, prezentuje swoje malarstwo w pilskiej Galerii Biura Wystaw Artystycznych. Obrazy robią niesamowite wrażenie – tym większe, że oglądającemu towarzyszy świadomość iż malarz w namalowanych przez siebie górach był, że zdobywał te szczyty, że wie, jak skały Himalajów, Pamiru, Alp, Alaski, Karakorum wyglądają z bliska, jaka jest ich struktura, jakie są w dotyku…  

– To jakiś przymus wewnętrzny, presja, która jest naturalna. Człowiekowi, jak zrobi coś dobrego i jak tylko trochę ochłonie – niezależnie od tragicznych przygód, które przecież często się zdarzały – natychmiast marzy się, żeby gdzieś pojechać, zrobić coś nowego, wejść na jakiś dziewiczy szczyt, zrobić jakąś ścianę, jakiś filar. Himalaizm to jest narkotyk… – mówił Ryszard Kowalewski, artysta, malarz gór, alpinista i himalaista, który otworzył swoją wystawę w pilskiej Galerii.  

Podczas wernisażu w rozmowie, którą poprowadził Edmund Wolski, dyrektor BWA, opowiadał zarówno o wspinaczkowej pasji, jak i miłości do malarstwa, która zrodziła się w nim już kiedy był dzieckiem. Góry zachwyciły go gdy był na studiach. A więc pierwsza była sztuka… Do Liceum Sztuk Plastycznych uczęszczał w Zamościu. Stamtąd wyjechał na studia do Warszawy. Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie ukończył z wyróżnieniem w 1968 roku. Wieloletnią przygodę z profesjonalnym alpinizmem rozpoczął natomiast już podczas studiów – w polskich Tatrach i począwszy od 1965 roku dokonywał liczących się w alpinizmie wejść. Pasja górska ma dominujące odzwierciedlenie w jego twórczości, maluje góry i portrety ludzi gór.

„Raz był najlepszym himalaistą wśród malarzy, innym razem – najlepszym malarzem wśród himalaistów. Obie dziedziny wyniosły go na najwyższy poziom zawodowstwa” – napisano o nim.

– Przez 45 lat wspinałem się w najwyższych górach świata, zdobywałem szczyty w Himalajach, Karakorum, Pamirze, Andach, Alpach, na Alasce. Jak obliczyłem, kilka lat mojego życia spędziłem w górach, wspinając się, wisząc na ścianie, w bazach, pod namiotem… – opowiadał R. Kowalewski. – Dziś mam już ponad 80 lat i mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem spełnionym. Uważam, że miałem bardzo ciekawe życie. Przeżyłem… Niczego bym nie zmienił…

Na spotkaniu R. Kowalewski mówił także o drugiej swojej pasji – malarstwie, o tym, jak tworzył dokumentację do późniejszych obrazów – pokazane na wystawie „Moje góry” Kowalewskiego, to głównie są szczyty, na które malarz się wspinał.

– Ja te uwiecznione góry znam z autopsji – wiem, jak wygląda konkretna skała, jaka jest w dotyku, jaką ma fakturę… W wysokich górach nie ma możliwości malować.. my niesiemy poza tym tyle sprzętu, że jeszcze ciągnąć ze sobą te materiały… nie ma jak. Początkowo próbowałem robić szkice, potem robiłem małą Smieną czarno-białe fotografie. A kolory..  odtwarzam z pamięci. Mam te wszystkie szczyty w głowie i wystarczy, że ktoś wymieni nazwę któregoś z nich, ja już go widzę… jak wygląda w słońcu, jak w nocy, widzę barwy, faktury, wgłębienia, granie, półki skalne, wszystko…

Stąd wprawne oko zauważa różnicę w sposobie widzenia gór przez wspinającego się Ryszarda Kowalewskiego, a malarzy, którzy tylko malują pejzaże górskie. U Kowalewskiego nie ma odległych, horyzontalnych pejzaży. Himalaista – artysta patrzy z jednej ściany na inną…

„Kowalewski połączył oba doświadczenia: artystyczną wiedzę i umiejętności wytrawnego himalaisty” – pisze o Kowalewskim Stanisław Seyfried.

W ekspozycji prezentowanej w BWA można zobaczyć także portrety namalowane przez R. Kowalewskiego, przedstawiające jego przyjaciół alpinistów i himalaistów, m.in. Wandę Rutkiewicz, która jako pierwsza kobieta zdobyła szczyt K2 i która zginęła w górach w 1992 r. na stokach Kanczendzongi w Himalajach. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.

Himalaista opowiadał i o innych tragediach, jakich doświadczyli w wysokich górach jego przyjaciele:

– Przynajmniej dwudziestu z moich wspinaczkowych partnerów, z którymi w różnych wyprawach związany byłem jedną liną, zostało w górach na zawsze… – mówił.

R. Kowalewski wspomniał m.in. tragicznie zmarłych w górach Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego, którzy zginęli w 2013 roku zimą schodząc już ze zdobytego szczytu Broad Peak. Niedługo po rozpoczęciu zejścia z góry, kierownictwo wyprawy straciło z nimi kontakt. Poszukiwania okazały się bezskuteczne.

– 5 marca 2013 r. przeszedł do historii himalaizmu. Broad Peak (8051 m n.p.m.) po raz pierwszy w historii został zdobyty zimą. Dokonał tego polski zespół w składzie: Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek. Niestety Berbeka i Kowalski zginęli schodząc ze szczytu. Kiedy potem analizowałem to zdarzenie, jak mogło do niego dojść, uznałem, że prawdopodobnie pierwszy zasłabł Tomek Kowalski. Był to taki młody zdolny himalaista, który wcześniej zdobył cztery siedmiotysięczniki, łatwo się aklimatyzował… wzięto go więc na tę wyprawę. Idąc Tomek stracił raki, a nie mógł bez nich dalej iść… Maciej Berbeka, toprowiec, tatrzański ratownik, miał to we krwi, by zostać przy potrzebującym pomocy koledze. I najpewniej siedział przy nim, aż tamten odszedł… Nie zostawił go. Dopiero potem sam rozpoczął schodzenie. Było już ciemno, a on sam był już na tyle wyczerpany, osłabiony, że musiał w pewnym momencie zsunąć się i wpaść w głęboką szczelinę… Trzy miesiące później odbyła się wyprawa poszukiwawcza: zorganizował ją brat Macieja – Jacek Berbeka. Ciało 27-letniego Tomasza Kowalskiego odnaleziono na linach poręczowych na wysokości niemal ośmiu tysięcy metrów, pochowano go, złożono pod kamieniami na grani. A 58-letni Maciej Berbeka prawdopodobnie pozostał w szczelinie… – nie odnaleziono go – mówił R. Kowalewski.

– Z Maciejem Berbeką i Broad Peak to jest w ogóle ciekawa historia. On wchodził już na ten szczyt w 1988 roku. Wrócił do Polski w glorii pierwszego w historii zdobywcy tego szczytu w zimie. Dopiero po paru miesiącach dowiedział się, że doszedł tylko na przedwierzchołek… Źle go poinformowano, nie powiedziano mu… On potem przez lata cały czas żył z tym przeświadczeniem, że był tak blisko, że mógł tam wejść… I kiedy ruszała wyprawa w 2013 roku zaproszono go do udziału, żeby mógł jednak ten szczyt, koło którego był wtedy tak blisko, zdobyć. Odmówił początkowo, bo nie ten czas, dzieci, praca… Ale po tygodniu zdecydował się jednak wziąć udział w wyprawie. I został na Broad Peak na zawsze…  – mówił R. Kowalewski. 

Obrazy R. Kowalewskiego oddają zarówno urodę, jak i potęgę gór.

– Pokora. Bez niej nie wychodzi się zdobywać szczytu – mówi himalaista. 

 Wystawę można oglądać w pilskim BWA do końca maja. 

Skip to content