Mariusz Włodarczyk / Sekretne obrazy realności – relacja z wernisażu

W Galerii BWA PP gościliśmy Mariusza Włodarczyka, artystę z Koszalina, malarza, konceptualistę, poetę, filozofa. Otwarta wystawa nosi tytuł „Sekretne obrazy realności” i – w nawiązaniu do tego tytułu – prezentuje prace pełne tajemnic, ale i zanurzone w otaczającym świecie – w realności, w „tu i teraz”. Są to zarówno oleje na płótnie, jak i prace wykonane w technikach mieszanych, powstałe w kilku ostatnich miesiącach.
Wystawę otworzył Edmund Wolski, dyrektor BWA PP. Poprowadził on rozmowę z autorem prezentowanych prac, która w znaczący sposób przybliżyła zebranym filozofię, jaką twórca wyznaje i powiązania pomiędzy wymiarami obecnymi w jego sztuce. Ale o tym za moment…
Mariusz Włodarczyk urodził się w 1963 r. w Koszalinie. W tym mieście mieszka i maluje. Tutaj też uczęszczał do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych. Po otrzymaniu dyplomu, podjął rowerową podróż swoich marzeń do miejsc duchowego i materialnego dorobku kulturowego Europy. Pielgrzymując po Akwitanii, aby doświadczyć kontaktu ze sztuką naskalną w jaskiniach Lascaux, w wyniku kradzieży został pozbawiony całego dobytku (w tym również roweru). Ten pechowy epizod zmusił go do pozostania w Paryżu, co wywarło znaczący wpływ na jego życie.
– Na początku lat 80-tych wybrałem się rowerem do Francji poszukując własnej ścieżki artystycznej… Skąd taki pomysł? Otóż wcześniej postawiłem sobie głębokie pytanie o sens mojej drogi, o sens mojego tworzenia, o to, kim jestem, jaka powinna być ta moja twórczość, by sprostała temu, co jest głęboko wpisane w moje istnienie. I doszedłem do przeświadczenia, że bezpośrednie zetknięcie się z kulturą zachodnią da mi pewien rodzaj wglądu w to. Bycie w tamtych miejscach miało też być rodzajem kontemplacji… W związku z tym wyruszyłem na wędrówkę, która miała dla mnie głębszy sens niż tylko pewien rodzaj turystycznego aspektu – miała jeszcze wymiar czysto duchowy. Punktem wyjścia była też próba pewnej negacji twórczości, którą do pewnego momentu uprawiałem. A było to m.in. działanie performancem, różne działania z pogranicza sztuki klasycznej. Zrodziło się pytanie, czy ta sztuka tak naprawdę odpowiada temu, co tkwi we mnie, z czego zostałem skomponowany. To zaowocowało pewną wyprawą do wewnątrz, w której rezultacie postanowiłem zetknąć się bezpośrednio z kulturą zachodu – wyjaśnił Mariusz Włodarczyk.
Po tym, jak został okradziony, zamieszkał w Parisien Zen Center, w którym przez dwa lata, w świątyni założonej przez mnichów i mistrza zen Sung Sahna, praktykował w szkole Kwan Um sztukę medytacji w tradycji koreańskiej.
– Trafiłem do ośrodka medytacyjnego ZEN w Paryżu – mistrz wysłuchawszy mojej historii, zaproponował mi pobyt. Spędziłem tam 2 lata pobierając nauki, medytując. Początkowo malowałem tam, ale potem – gdy coraz bardziej wchodziłem w proces medytacyjny, moja wewnętrzna potrzeba domagała się tego, by porzucić inne środki ekspresji, a oddać się wyłącznie praktyce medytacji. Tak też było w tamtym okresie. Jednak ostatecznie to wytyczyło poniekąd moją ścieżkę artystyczną. Myślę, że obecna ścieżka to pewien rodzaj syntezy całości drogi, którą przeszedłem – od tamtego pytania postawionego sobie w latach młodzieńczych, o to kim jestem i jak ma wyglądać moja twórczość, o to, w jakim kodzie formalnym powinienem się wypowiadać – wszystko to w którymś momencie spuentowało się w Paryżu, w ośrodku ZEN – mówi M. Włodarczyk.
Doświadczenia zdobyte w Kwan Um odegrały niebagatelną rolę w kształtowaniu się jego świadomości i stały rozpoznawalnym atrybutem jego malarskiej twórczości.
Istotną wskazówką w interpretacji sztuki Mariusza Włodarczyka jest zwrot kwan um, oznaczający w przekładzie na język polski „postrzegaj dźwięki świata”. Jak można przypuszczać, właśnie tej percepcji poświęcił własną twórczość.
– Kwam un – postrzegaj dźwięki świata – to praktyka medytacji, która pochodzi z wielowiekowej tradycji koreańskiej, a dąży do wzmocnienia koncentracji, skupienia uważności. Praktyka, dzięki której nie tylko postrzegamy siebie, ale także nasze bycie, które rozprzestrzenia się na świat nas otaczający: poprzez medytację nad odgłosami nie tylko wewnętrznymi, ale i zewnętrznymi dochodzi do rodzaju wejrzenia w prawdziwą naturę umysłu. Żyjemy w świecie bardzo chaotycznym, pełnym impulsów. Stąd – w moim przypadku – najważniejsze jest utrzymanie podstawowej relacji jaka zachodzi pomiędzy źródłem naszego bycia, warstwą realną, a poziomem zmysłowym, który pozwala nam przeżyć w tym otaczającym nas świecie. Tej uważności uczymy się w domu, uczymy się z dnia na dzień – to kwestia praktyki i też kwestia indywidualna. Dążeniem jest, by zachować dwie zasadnicze realności – najgłębszą, najczystszą, tę u źródła i tę którą potem filtrujemy przy pomocy procesów intelektualnych, psychologicznych – wyjaśniał zebranym artysta.
Mariusz Włodarczyk jest także poetą. Nietrudno to zauważyć oglądając jego prace: są poetyckie, subtelne, czyste, nastrojowe, wręcz… eleganckie.
Artysta przyznał, że usiłuje poetyzować realność:
– Dawno zauważyłem, że jeśli odczyt realności przy pomocy słów, nazw, staje się bardziej natchniony – dociera dużo głębiej i mocniej da się go wówczas wychwycić.
O swoich pracach pokazanych w ekspozycji mówi tak:
– Te prace są połączeniem dwóch wymiarów – z jednej strony jest ten wymiar niepoznawalnej tajemnicy bytu, tajemnicy istnienia, najgłębszych rejonów, które zawsze pozostają poza tym, co nazywalne. I jest drugi poziom, który jest poziomem intelektualnym, jak gdyby odczytem, syntezą, czy czytaniem tejże najgłębszej realności. My czytamy tę realność na każdym kroku, nie zdając sobie jednak z tego najczęściej sprawy… I próbujemy ją uprościć. Jest to jakby ewolucyjny kod przetrwania, który został w nas wpisany. W związku z tym, żeby dotrzeć do tej najgłębszej warstwy bycia, potrzebujemy niejako przekroczenia tego kodu. I wówczas właśnie zaczyna się przygoda z otwarciem na źródło, na realność. A pomysłem na te prace było łączenie tych wymiarów – kontemplacji najpełniejszego bycia tu i teraz z medytacją intelektualną.
Jak tworzy swoje prace? Czy są dziełem spontaniczności czy przemyśleń i szczegółowego planu?
– O ile koryto rzeki jest szerokie, wówczas ten strumień czy ocean może się w bardzo harmonijny sposób przelewać… Natomiast, gdy koryto staje się ciut węższe – zdarzają się tego typu sytuacje – wtedy trudniej jest pewne rzeczy sformułować. Dzieje się i tak i tak… Trudno dać jedną odpowiedź na to pytanie – mówił Włodarczyk. – Ta twórczość to połączenie dwóch wymiarów, o których już była mowa – tajemnicy i pewnej intelektualnej syntezy, która się dokonuje. I to zależy od obrazu: o ile powstaje obraz bardziej w stronę realizacji tajemnicy, tym bardziej jest spontaniczny, tym więcej bezinteresowności, mniej intelektu, który dokonuje filtracji. Natomiast, jeśli obraz jest bardziej konceptualny – sytuacja jest nieco odwrócona – wyjaśniał twórca.
Elementami integralnymi obrazów Włodarczyka są wpisane w nie – w języku polskim – teksty. W jakimś obszarze do odszyfrowania, w części tylko do domysłu. Dla oglądającego wydają się być nie wersami tekstu, a wręcz samodzielną grafiką, czy emocjonalnym rysunkiem, który dopełnia całość. Bo u Włodarczyka są to słowa niekoniecznie do czytania, a może trafniej powiedzieć – nie wyłącznie do odczytania.
– Ja traktuję pewne refleksje nie tylko jako pewną sensowną wypowiedź – choć są to sensowne wypowiedzi! Ja traktuję je także jako pewien rodzaj graficznego zapisu. Ten rodzaj kaligrafii rządzi się zupełnie innym planem… – chodzi tu też o pewien rodzaj energii i uczuć jakie pojawiają się w danej chwili.
Oglądane prace współtworzy więc często jakaś wypisana w nie kaligraficznie myśl. Ale, jak zaznacza artysta, nie każde dzieło musi nieść ideę.
– Faktycznie, jest bardzo dużo takich dzieł, w których mamy połączenie dwóch wymiarów – tej tajemnicy i poziomu intelektualnego, medytacji intelektualnej. Natomiast są i obrazy, które mógłbym nazwać czystymi aktami, sztuką, która w bardzo bezpośredni sposób unaocznia się.
– Sztuka którą tworzę nie jest sztuką wyabstrahowaną z realności – wręcz przeciwnie. Rozwój do wewnątrz, czyli rozwój duchowy człowieka, nigdy nie powinien być z dala od otaczającego nas świata. Powinien coraz bardziej nas łączyć, integrować ze światem tu i teraz.
Mowa była także o innych walorach dzieł Włodarczyka. Oglądający zwrócili np. uwagę na piękną, subtelną kolorystykę prac, zastanawiając się, jakie ukryte znaczenie niosą użyte barwy.
– Staram się tego rodzaju symbolizmu nie uprawiać – podkreślił artysta – Kolor dobieram intuicyjnie, jak też ze względu na doświadczenia realności, w której istniejemy i trwamy. Generalnie kolor jest bezpośrednim doświadczeniem realności tu i teraz, bezpośrednią pochodną tej realności.
Obrazy Włodarczyka są czyste, spójne i – jak artysta sam o nich mówi – dotyczą jednej realności:
– Podróżują tu i tam… I choć formalnie mogą różnić się miedzy sobą, łączy je nić podstawowej realności z której się wynurzają.
Głos podczas wernisażu zabrał także prof. Jacek Ojrzanowski, który podziękował zebranym za przybycie, dyrektorowi i pracownikom Galerii za promowanie sztuki Mariusza Włodarczyka oraz za piękną aranżację wystawy.
– Mariusz Włodarczyk to niezwykły artysta, o którym prawdopodobnie jeszcze nie raz usłyszycie… – dodał.
Wieczór uświetnił fortepianowym recitalem Maciej Trojniar.
Wystawę można oglądać w Galerii BWA PP do 10 stycznia 2026 r. w godzinach pracy Galerii: w pon. i pt. od 9.00 do 15.00, we wt., śr. i czw. od 9.00 do 19.00.
Bilety: 5- (dzieci i młodzież szkolna) i 10- zł.
***
Poniżej fragment tekstu o twórczości Mariusza Włodarczyka autorstwa prof. J. Ojrzanowskiego:
(…)
Pozazmysłowe doświadczenia zdobyte w Kwan Um odegrały niebagatelną rolę w kształtowaniu się jego świadomości i stały rozpoznawalnym atrybutem jego malarskiej twórczości. Istotną wskazówką w interpretacji sztuki Mariusza Włodarczyka jest zwrot kwan um, oznaczający w przekładzie na język polski „postrzegaj dźwięki świata”. Jak można przypuszczać, właśnie tej percepcji poświęcił własną twórczość. (…)
Pasjonującą go problematykę relacji zachodzących między znakiem a rzeczywistością oraz znakiem a odbiorcą, rozwiązuje w obszarze malarstwa. Od lat podejmuje zagadnienia nawiązujące do ludzkich zachowań, łączących w sobie elementy psychologii, socjologii i wiedzy o kulturze. Eksperymentuje. Opowiada swoim własnym głosem obrazu o fenomenie człowieczego kodu kulturowego, w postaci jego „autentycznego” (być może pierwotnego) odwzorowania, nieskażonego przez wszelkiego rodzaju algorytmiczne instrukcje.
Próbuje ukazać z punktu widzenia nauki, zajmującej się dociekliwością stawiania pytań i niejednoznacznych odpowiedzi (filozofii), to co „nie ujawnione” – istotę ludzką jako harmonię całości, substancję jedności duszy i ciała, funkcjonującą w warunkach rozdarcia pomiędzy dwoma obszarami bytu. Pierwszym – materialnym, ziemskim, zmysłowym, łączącym człowieka ze światem przyrody. Drugim – duchowym, odróżniającym go od reszty ziemskich stworzeń, rozumnym, obdarzonym możliwościami twórczymi, zdolnym do refleksji nad sobą i otaczającym go światem. Człowieka posiadającego duszę, zdolnego do myślenia, rozumienia treści idealnych, formułowania sądów i wiary w harmonię Absolutu.
Uczestnik rzadkich, kameralnych, prywatnych wystaw, pieczołowicie chroniący swoją prywatność.
Artysta wychodzący z cienia. W maju 2025 r. został zaproszony do reprezentowania sztuki polskiej w Mediolanie na wystawie „Sztuka dialogu”, organizowanej przez Związek Polaków w Mediolanie, pod patronatem Konsulatu RP w Mediolanie (Golab Via Fatebenefratelli 5 Brera, 7 – 20 maj 2025 r Mediolan, Włochy), na której po raz pierwszy prezentował swoje prace na arenie międzynarodowej. Wystawa w Galerii BWA Powiatu Pilskiego jest premierową indywidualną wystawą tego artysty w Polsce.”































































