Lśnienie, matowa biel i światło – uwagi na marginesie twórczości Barbary Pierzgalskiej-Grams
Współczesna tkanina unikatowa funkcjonując na pograniczu malarstwa, grafiki i rzeźby – nie tylko organizuje przestrzeń, ale także (posługując się językiem metafor i symboli) stara się przekazać subiektywną, niezwykle osobistą prawdę o świecie ludzkich przemyśleń, doznań i przeżyć. Tkanina bowiem należy do przedmiotów użytkowych i estetycznych zarazem, odbieramy ją zazwyczaj w kontekście mniej lub bardziej kameralnego wnętrza, któremu narzuca specyficzną atmosferę, charakter. Tkaniny autorstwa Barbary epatują wyszukanym obrazowaniem, subtelnością, delikatnością, kruchością przekazu. Należy jednak pamiętać, że owa wrażliwość i delikatność nie oznacza braku ekspresji. I tak na przykład „Katharsis”, prezentowana w ramach X Ogólnopolskiej Wystawy Tkaniny Unikatowej w Łodzi to rodzaj aranżacji przestrzennej, której centralnym punktem okazuje się sylweta człowieka, spowita bielą materii, skąpana w błękitno fioletowym, ciepłym, przyjaznym świetle. Katharsis jak w antycznej tragedii dokonuje się w samotności i ciszy, prowadzi do oczyszczenia, odreagowania emocji, spokojnego spojrzenia w głąb siebie. Owej chwili refleksji, oczyszczenia sprzyja matowe, rozbielone światło, przesączające się przez zwykle szlachetną (jedwab, bawełna) materię, sugerujące kontakt z Niewiadomym, z jakimś nadrzędnym, uniwersalnym Wszechbytem. Człowiek bowiem w kompozycjach Barbary okazuje się pyłkiem, drobinką, której ślad znaczą kolejne, jakby zatrzymane w kadrze olśnienia i zachwyty, oczarowania i spełnienia. W pastelach z cyklu „Rozmowy o świcie” nie dostrzega się nawet cienia obecności człowieka, pojawia się natomiast (znana z literatury romantycznej) potrzeba psychologizacji pejzażu. Spowity matową mgłą fragment ośnieżonego pola z refleksem światła, czy połyskliwa tafla jeziora z ledwie widocznym rysunkiem trzciny – wszystko to uczy nie tylko pokory wobec doskonałości natury, ale także przywodzi na myśl filozofię panteistów, którzy obdarzali wspaniałe twory przyrody walorem utajonego, duchowego życia. Nadając tytuły zaczerpnięte ze świata muzyki („Nokturn”, „Sonata”, Walc”) artystka zwraca uwagę nie tylko na przenikanie się i wzajemne dopełnianie różnych sposobów ekspresji, ale także na rytm, strukturę i harmonię swych prac. Elementy dynamiczne przeplatają się tutaj z fragmentami statycznymi, obowiązuje jednak bardzo charakterystyczny rytm świetlistych, pionowych przesłon, których fakturę znaczą strzępy matowej tkaniny, sugerujące zwiewność, nietrwałość. To właśnie owa lekkość, umowność zawiera czytelne przesłanie: świat człowieka (obserwatora i uczestnika zdarzeń) okazuje się ulotny, nietrwały jak pyłek dmuchawca, jak mgiełka, jak biały strzępek tkaniny. Bywają jednak scenograficzne aranżacje przestrzeni, w których postać człowieka okazuje się centralnym punktem kompozycji. I tak w kameralnej, poetyckiej pracy, zatytułowanej metaforycznie „Zasłona czasu” – rozmalowana czerwienią para, znieruchomiała w gęstym, aksamitnym mroku, doświadcza serdecznej, niemal intymnej bliskości. Kochanków otaczają świetliste formy skrzydeł, przypominające skrzydła Ikara, zwiastujące tragedię jaka dotyka każdego, kto w sposób straceńczy, romantycznie nierozważny – goni za swoim marzeniem. Każda z prac, niezależnie od tego, czy jest to miniatura, czy forma bardziej monumentalna, aranżująca okalającą ją przestrzeń – opowiada w sposób ciepły, życzliwy historię obecności człowieka, poznającego w nagłym błysku iluminacji świat ducha, świat swego wnętrza, ów mikrokosmos, lśniący tajemnym blaskiem bieli. Do podobnej estetyki, do jakże rozpoznawalnego, indywidualnego sposobu przekazu – odwołują się pastele, w których Barbara zamyka równie rozbielone, rozświetlone, abstrakcyjne światy. Nawiązując konsekwentnie do tych samych motywów i podobnych kolorystycznie ujęć – artystka kreuje swój autoportret wewnętrzny, przyjmując rolę uważnego obserwatora natury, wyrażającego w sposób elegancki, wyważony, spokojny swoje emocje, nastroje. Prace Barbary wydają się być religijne w głębokim, filozoficznym znaczeniu tego słowa, wnikają bowiem w sferę niedostępną, zamkniętą dla tego co materialne, fizyczne, brutalnie zmysłowe. Chwalą porządek, harmonię i piękno otaczającego świata, uczą pokory i zastanowienia wobec tego, co niepojęte, nieznane. Artystka zdaje się mówić szeptem, zapraszając do wysłuchania jakże osobistego, intymnego wyznania, którego istotą okazuje się wnikliwa, przemyślana analiza surrealnych refleksów światła, form organicznych i geometrycznych, rozbielonych i mrocznych, teatrum ruchu i cienia, pastelowych ekranów i przesłon, które łagodzą i czynią nierealnymi pozornie znane i oswojone światy. Interesuje ją detal, punkt barwny, przenikanie i załamanie promienia, przestrzeń wypełniona żywiołem powietrza i bieli, której różne odcienie, półtony znamionują doskonałość warsztatu. Najtrudniej bowiem malować bielą na bieli, przyjmując (za niemodnym już dzisiaj poetą), że najciemniejszy z odcieni bieli – to czerń. Małgorzata Dorna |