20.11.2015 (piątek) godz. 19.00 – Rafał Łuszczewski; znamię.

20.11.2015 (piątek) godz. 19.00 – Rafał Łuszczewski; znamię.

IMG_3693

IMG_3688

IMG_3689

IMG_3714

IMG_3713

IMG_3711

IMG_3710

IMG_3708

IMG_3707

IMG_3706

IMG_3705

IMG_3704

IMG_3703

IMG_3702

IMG_3701

IMG_3700

IMG_3699

IMG_3698

IMG_3697

IMG_3691

IMG_3690

Rafał Łuszczewski – ur. w 1969 roku w Złotowie. Zajmuje się malarstwem i grafiką użytkową. Z Piłą związany jest miejscem zamieszkania od 1976 roku.

1989 – dyplom z fotografii – Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Gdyni-Orłowie
1990-1995 – studia na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby, PWSSP w Poznaniu
1995 – dyplom z malarstwa (pracownia prof. J. Kałuckiego), PWSSP w Poznaniu
1990-1993 – działania artystyczne w Grupie Twórczej „Wspaniali i Lubiani”
(T. Czyżewski, T. Lietzau, R. Łuszczewski) – performance, happening, malarstwo,
rysunek (http://www.wspaniali.art.pl/index.html)

Ważniejsze działania Grupy „Wspaniali i Lubiani”:
1992 – „Adopcja przestrzeni” – akcja, wystawa – Stara Przepompownia, Piła
„Adopcja przestrzeni” – akcja, kilka wystąpień pod rondem Kaponiera, Poznań
1992 – „Komercja i desperacja” – koncert, Olsztyn
1993 – „Adopcja przestrzeni” – akcja, Klub Studencki Bratniak, Poznań
1993 – Juwenalia w Poznaniu – koncert
1993 – Koncert w Auli ASP w Poznaniu
1993 – Akcja dla „Międzynarodowej grupy plenerowej”, Skoki
1993 – Akcja – „Malowanie statku”, FAMA, Świnoujście
1993 – Akcja „Ziemia”, Poznań
1993 – Akcja – „Palenie własnych prac nad Wartą”, Poznań

Inne:
1990-1993 – Próby muzyczno-etniczne (z różnymi muzykami na terenie Polski)
1992- Wywiad w Radiu Merkury, Poznań
Fragmenty sesji nagraniowych na archiwalnej stronie Grupy: www.wspaniali.art.pl

Wystawy:
1993 – Wystawa malarstwa studentów PWSSP w Poznaniu, Galeria BWA w Sopocie
1993 – Wystawa malarstwa wybranej grupy studentów PWSSP w Poznaniu, Galeria
Arsenał – BWA w Poznaniu
1995 – „Promocje” – indywidualna wystawa malarstwa, Galeria BWA w Pile
2011 – „Razem-Osobno” – 34. Interdyscyplinarne Spotkania Twórców – 2010, Galeria BWA w Pile
1995-2012 – Salon Pilski – ART… – doroczne pilskie prezentacje środowiskowe, Galeria
BWA w Pile
2013- „Sezony” – indywidualna wystawa malarstwa – galeria Muzeum S. Staszica w Pile
2014 – „Ucieleśnienie” Kielce wystawa zbiorowa galeria Winda
2014 – Kutno wystawa w Dworku Modrzewiowym – zbiorowa + spotkanie na finiszu – spotkanie autorskie.

IMG_3667

IMG_3676

IMG_3671

IMG_3672

IMG_3673

IMG_3674

IMG_3670

IMG_3669

IMG_3668

„A ja pozostawię po sobie piosenkę, by inni mogli ją śpiewać na swój sposób”.
(z filmu: Genesis, reż. Claude Nuridsanyi Marie Perennou, Francja 2004)
Sztuka jest zawsze trochę dalej;
o malarstwie Rafała Łuszczewskiego
Każda postawa artystyczna, która z obawy przed utratą pozycji,trzyma się kurczowo wartości wypracowanych i uznanych – zamyka i tym samym utrudnia również ciągłą przygodę konstatowania faktu, że sztuka jest zawsze trochę dalej, dalej niż największa sprawność manualna i intelektualna i „pojawia się w człowieku tam, gdzie w sposób tajemniczy Niebo ogarnia i określa Ziemię” ( Stanisław Grygiel: Ojczyzna jest zawsze trochę dalej). Nie wszyscy łączą sztuki plastyczne z pięknem, a powiedzenie, że każdemu podoba się co innego, bywa usprawiedliwieniem braku estetyczno-duchowego wysiłku. Pomimo wielkich przewartościowań w sztuce, uczelnie artystyczne nadal prowadzą zajęcia ze studium z natury, i tam , gdzie faktycznie uczy się sztuki patrzenia i wyciągania wniosków z analizy rzeczywistości, rodzi się wciąż nowa sztuka, często odległa od mimetycznych kanonów piękna i zachęcająca do refleksji poprzez siłę w niej zawartą. Postawa malarska Rafała Łuszczewskiego, absolwenta Akademii Sztuk Pięknychw Poznaniu (obecny Uniwersytet Artystyczny) od początku kształtuje się w rejestrach poza studyjnych. Jego malarskie prace typu performatywnego z okresu studiów, gdy uczestniczył w działaniach Grupy Twórczej „Wspaniali i Lubiani” ukazują silną ekspresję wynikającą z gestu i koloru. Performence prezentowany w 1993 roku w klubie Bratniak w Poznaniu był tak ekspresyjny, że graniczył z zapisem szaleństwa. Dwóch z piłką i Cyrul Duhe „xxx” z 1994 był manifestacją koloru, jako wypadkowego wielu barw nakładanych ażurowo szerokimi i krótkimi pociągnięciami pędzla. W innych realizacjach malarskich Łuszczewski budował napięcie wizualne poprzez mocno wyartykułowane formy rysunkowe – bardzo proste, nie rzadko o konotacjach demonicznych, które nie tyle sugerowały tajemnicę co oczywistość.To co tajemnicze w tych i późniejszych obrazach to światło, które przebija się, przez swój własny pozorny nieład, przez warstwy koloru, przez lakoniczne formy. Artysta od początku swojej działalności malarskiej proponuje taką pozastudyjność, która bliska jest tej kategorii obrazowania, które wymykając się pułapce natury czasem wpada w pułapką schematu. To co w wielu realizacjach malarskich ratuje Łuszczewskiego od obu tych pułapek, to umiejętność korzystania z funkcji podstawowego, twórczego intelektu, który przywołuje rodzaj archetypicznego mimetyzmu uczuć i przeczuć podstawowych, zarówno jako fundamentalnych, jak i pierwotnych – prostych i wyrazistychw sensie duchowym. Od połowy lat 90-tych w malarstwie Łuszczewskiego wyraźnie daje się odczuć motyw afirmatywny. Światło, które we wcześniejszych pracach pulsowało pod powierzchnią, teraz przebiło się i dzięki decyzjom, graniczącym z rodzajem determinacji, zaczęło porządkować warstwę mentalną i duchową kolejnych obrazów. W cyklu malarskim z 1995 roku opatrzonym tytułem Sztuka dla Boga artysta przywołał motywy kwiatów; przyrody po letniej burzy. Natura obmyta deszczem jaśnieje kolorem i siłą wzrostu. Motywy kwiatów i słońca wznoszą się ku górze i emanują ciepłem, radością i beztroską. Wyczuwa się w tych realizacjach wolność. Duże powierzchnie płócien Łuszczewskiego emanują siłą. Jest ona czymś więcej niżsamą sobą; jest wyrazem rozległych segmentów życia i poznania, wbudowanych w artystę już od początku ludzkości. Zwięzła, surowa forma, przywołuje na myśl malarstwo jaskiniowe, tzw. sztukę dziecka, malarstwo typu Basquiat’a lub nurtu wypracowanego w pracowni prof. Modzelewskiego. Łuszczewski upraszcza i sprowadza kształt w obrazie prawie do naiwnej formy,tak samo silnej i nośnej, jak głos biały w muzyce ludowej. Nie ma kompleksu, który może się pojawić w chwili, gdy człowiek chłonny przygody malarskiej odkrywa, że brak mu umiejętności wiernego naśladowania lub stylizacji natury. Czasem zdaje się drwić z wszelkich umiejętności kształtowania formy i kompozycji. Jego obrazy emanują witalnością twórczą, która zna sens znaku, siłę koloru i wyobraźni . W jasno określonej i skategoryzowanej przez siebie sferyczności człowieka malarz skupia się na warstwie duchowej, którą wyznaczają mu: emocje , intelekt i wola. Sfera zmysłowa, którą zaspokaja według artysty sztuka realistyczna, jest poza jago zakresem zainteresowań. Szuka formy dla wyrażenia warstwy duchowej osoby; emocji i treści intelektualnych, które kumulują się po stronie tego co niewidzialne. malarstwo Łuszczewskiego, jak sam podkreśla, jest rodzajem pamiętnika, notesu przemyśleń np. obraz Pies ci mordę lizał jest rodzajem notatki, która powstała po pewnym spotkaniu. Malarz preferuje treści tematyczne w obrazie, stąd jego zainteresowanie figuracją. Nie jest to rodzaj figur racji – inaczej mówiąc – racji dla figur, dla których metafizycznego uzasadnienia szuka Tadeusz Boruta. Figury Łuszczewskiego to proste znaki, które wprawdzie odwołują się do form rzeczywistych i symboli ogólnie znanych, ale nie są uzasadnieniem narracji dla tych wartości, tylko krótkim hasłami wizualnymi sygnalizującymi poruszony problem. Jednocześnie kreują przestrzenie makro i mikro, które wynikają z różnic chromatycznych i walorowych. W ten sposób tworzy nowe nieznane, subiektywne układy; fragmenty kosmosu, bądź detalu. Sposób w jaki maluje nazywa odwagą. Tytułuje swoj obrazy, bo jak sam twierdzi: obraz bez tytułu , to jakby bez treści. Dba o warstwę semantyczną, aby umożliwić ich głębszą interpretację. Nie ma wątpliwości, gdy mówi, że „najsympatyczniejsza sytuacja obcowania ze sztuką, to interpretacja – tworzenie własnej treści do obrazu”. Malarstwo tematyczne zaspokaja potrzebę estetyczną i potrzebę słowa, bez którego nie ma duchowego rozwoju. Słowo jest życiotwórcze, a forma z niego wyprowadzona jest najpierw sposobem rozumienia a potem dialogiem. Nie znaczy to jednak, że warstwa artystyczna w obrazie jest dla niego mniej ważna. „Obraz musi poruszać zmysły – wtedy jest żywy” – to rodzaj manifestu artystycznego, w którym Łuszczewski określa swoje malarstwo jako malarstwo życia. Podkreśla konieczność równowagi między emocjami i intelektem. Jeżeli założymy, iż równowaga wymaga strategii, gry, wyboru; że sortuje emocje; że potem przeciska je przez gęste sito analizy; że wybiera istotne, określa je matematyką intelektu i dopiero potem ożywia wyobraźnią, to Łuszczewski ma to wszystko w zasięgu pędzla. Konstrukcje wielu jego obrazów przypominają rozrzucone kości. Niektóre budowane są na zasadzie rebusu. W realizacjach malarskich Rafała Łuszczewskiego wyczuwa siędwie zasadnicze warstwy estetyczne, które budują pozornie płytką dwuplanowość. Pierwsza warstwa, rysunkowa, jest zapisem opowieści wynikających z ogólnych emocji, może sprzeciwu, może kontestacji, może dygresji… Figurację stanowi układ zredukowanych i przetworzonych wizerunków rzeczywistości, ekspresyjnych jej ideogramów. Rysunek, którym określa formy może wywoływać sprzeciw, nie tyle ze względu na uproszczenia, co na trywializację natury. Gwiazdki zbudowane ze skrzyżowania czterech kresek i dłonie zamienione w łapki wodniaka, z filmowych kreskówek, potrafią podgrzać emocje estetyczne doprowadzając mniej wyrozumiałych do furii. Ale to nie one stanowią
siłę obrazów. Przygoda malarska zaczyna się w drugiej warstwie – kolorystycznej, której światło koloru strzeżone jest ekspresyjną, ornamentalną, bądź typograficzną kratą mocnego rysunku. Struktura morfologiczna tkanki malarskiej pozwala zauważyć światło ognia. W obrazach Tańczący anioł I ( 2010) i Tańczący anioł II (2011), Drzewo życia (2010) i w obrazach z 2012 roku: Flora, Maska I, Maska III i Masaj żarzy się ono tworząc dodatkową przestrzeń światła jako wartość dodaną. Łuszczewski tak nasyca kolor kolorem, że ten staje się problemem, a w przypadku czerwieni – żarem. Bogactwo morfologiczne kolorystyki jego malarstwa stanowi rodzaj uporządkowanej formy ekspresji barwnej, która tak porządkuje całość materiału plastycznego, że naiwna lapidarność formy natury rekompensowana jest jej siłą światła. Pastelowe róże , błękity i żółcienie z płócien: Zwierciadło, Mów do mnie jeszcze, Pożeracz czasu, Chwytając za serce i Bananowy song nie ustępują w znaczeniu nasyconym czerwieniomi żółcieniom opisującym tańczące anioły. W tym ostatnim światło miarowo określa powierzchnię płótna, na którym czerń i kolory choć nienasycone budują dramaturgię, nie tylko poprzez kontrasty walorowe, ale kolejność pojawiania się w oku poszczególnych warstw ideogramów. Rysunek konturowy pierwszej warstwy próbuje panować nad zieloną narracją warstwy drugiej, którą wyjęła z niebytu przebijająca z głębi żółcień i mglista biel. Są obrazy, w których surowa biel odstaje od całości na zasadzie dysonansu; w pracy Kanabis Men (2012) biel nie zbudowała koloru. Rozmazana błąka się po płótnie, zamknięta w jednej płaszczyźnie optycznej, podobnie jak róż w obrazie Rozrywany(2012). A jednak jest w tym malarstwie coś co uwodzi, wyprowadza poza to, co ulubione, aby rozniecić inne – przeczucie inności, tego co nieoswojone – bo oswoić się nie da – bo to nie możliwe. Autor nie oswaja nas również z przyjętym od dawna modułem ikonograficznym związanym z tematem biblijnej sceny Kuszenia w Raju. W obrazie z 2015 roku zatytułowanym Drzewo poznania dobra i zła Autor wprowadził novum: każdy ma swojego węża, kusiciela na miarę siebie, w kolorze własnego pożądania. Dramaturgię sceny intensyfikuje znaczeniowo fakt, że Ewa zrywa z drzewa symbol równowagi dobra i zła.

Siłę obrazów Łuszczewskiego buduje druga warstwa – malarska. Zdaje się, że jest ona wyrazem ducha, w którym artysta porusza się. Obrazy Rafała Łuszczewskiego to malarstwo drugiej warstwy, poprzez którą malarz wprowadza w rodzaj malarskiej teurgii*, która w jego przypadku nie jest magią, ale wyrazem inicjacji w rzeczywistość, którą wywołuje prostymi znakami nie rzadko o treściach chrześcijańskich, w odwagę, w radość, miłość i pokój. Siła obrazów Łuszczewskiego zdaje się być wynikiem głęboko ulokowanego w człowieku, bardzo podstawowego twórczego intelektu, który jest nie tyle konsekwencją kultury, co przede wszystkim osobistego doświadczenia duchowego. Warstwa malarska tych obrazów, tkanka kolorystyczna, oraz skala całości, nawet gdy bliższa jest malarstwu akcji; emocji, zawsze wiąże się z decyzją. I trudno oprzeć się wrażeniu, że artysta wędrując w malarstwo, pozwala trawić się tęsknocie metafizycznej, która nie powoduje rozpadu, ale koncentrację głębszą niż behawioralna. Opiera się na dwudziestowiecznej malarskiej spuściźnie pozamimetycznej i manifestuje kolor, który jest światłem pobudzającym do aktywności, do chęci życia. Łuszczewski maluje piosenki, aby inni mogli je śpiewać na swój sposób.

Elżbieta Wasyłyk

 

Znamiona ekspresjonizmu.

(Wystawa malarstwa Rafała Łuszczewskiego w Galerii BWA, w Pile, listopad – grudzień 2015)

W filmie Ingmara Bergmana „Siódma pieczęć”, w obrazie czarno-białym, w sekwencji szczególnie znaczących kadrów owego filozoficznego traktatu, rozpisanego na role: na głos rycerza Antoniusa i tajemniczego mnicha, kryjącego swą twarz w fałdach ciemnej opończy – Kostucha zasiada do gry. Gra z Antoniusem w szachy. Do niej należą czarne, do niego – białe figury. Jednak to właśnie przed nim wyroki losu odkrywają czarne otchłanie, jego wodzi na pokuszenie zmysłowe piękno świata. I on to właśnie, on który odnajduje siły witalne by stawić czoła przeznaczeniu w jednej z ostatnich scen słyszy, wypowiedziany beznamiętnym szeptem, okrutny i logiczny wyrok: Mat!

Gdzie jest o śmierci zwycięstwo twoje?” – szydzi bohater kompozycji Rafała Łuszczewskiego, podejmując odwieczną rozmowę, kompozycji utrzymanej w ostrych, nasyconych czerwieniach, zieleniach, oranżach. Szczerząc swą mocno zdeformowaną paszczę w makabrycznym, bezczelnym grymasie – zdaje się urągać porządkowi świata. Ciemny, sterczący jęzor, ostre zębiska obwiedzione świetlistym konturem – nie pozostawiają złudzeń, co do intencji artysty, prześmiewcy i prowokatora, Demiurga. Centralnym punktem symetrycznie budowanej kompozycji staje się płasko namalowane serce, symbol życia, od którego rozchodzą się ułożone po obrysie liście, z widocznym unerwieniem, schematyczne, malowane chropawo, pozornie niedbale. Wewnątrz płaskie, zielone oko opatrzności, a pod nim, ledwie naznaczone, dwie kruche kreski tworzące krzyż.

Rozpięte płasko cielsko, przywodzące na myśl wizerunek poddanej laboratoryjnym torturom i eksperymentom żaby – aż dyszy zmysłowością, zwierzęcym witalizmem, dionizyjskim umiłowaniem niekończącej się, wiecznej fety – biologicznej urody życia. Gdzie jest śmierć? Śmierci nie ma. Być może czeka poza ramą obrazu, gotowa do podjęcia dyskursu. Być może rażona ową pierwotną pasją życia, owym przepojonym erotyzmem, bulwersującym pięknem istoty oddającej się rozkoszom smakowania fizycznej urody materii, Natury, żywiołu Ziemi i ognia, światła i zieloności – odeszła. Śmierci nie ma, śmierć zapewne umarła. Pozostało już tylko znamię, piętno Jej groteskowej obecności, ślad zapisany w słowach, w archetypach i symbolach, w znakach upadku i zniewolenia, w martwych znakach stworzonej przez człowieka – kultury.

W latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy to wydawało się, że w plastyce „powiedziano już wszystko”, że sztuka już na zawsze stanie się wdzięcznym tematem rozmów egzaltowanych bywalczyń salonów, zakochanych bezrozumnie w artystach – pojawiła się ekspresja. Ekspresja „młodych dzikich”, pojmowana na prawach mocnego protestu pokolenia, nonszalancko odrzucającego autorytety, normy estetyczne i skostniałe systemy wartości. Ekspresja „nowa”, zdecydowanie odmienna od doświadczeń Edwarda Muncha, autora pamiętnego „Krzyku”, powielanego później w tysiącach egzemplarzy na kartach podręczników, w marnych reprodukcjach i kopiach. Nowa wobec doświadczeń krakowskiej Grupy „Wprost”, której twórcy traktowali malarstwo jako formę reportażu, pozwalając sobie na chropawość formy, szkicowość, na groteskę, ironię, na otwarty i bezczelny bunt.

Dzisiejsza ekspresja wydaje się czerpać z tego samego źródła, ale przesłanie współczesnego buntu – jest inne. Podczas, gdy pokolenie debiutantów z lat osiemdziesiątych buntowało się przeciwko cenzurze, zakłamaniu w życiu społecznym, pruderii, mieszczańskim obyczajom – współczesny nam „buntownik”, tej miary co Rafał Łuszczewski – podejmuje filozoficzny dyskurs z tradycją i kulturowymi wzorcami zachowań, wyrażając powątpiewanie w sens konwencji, w sens przyjmowania i powtarzania kanonów klasycznego piękna, w potrzebę doskonałości warsztatu, cyzelowania formy, w potrzebę staranności i elegancji przekazu. Jego głos, rozpisany na kadry wyrazistych obrazów – nie może być już postrzegany w kategorii protestu, czy buntu, jest raczej głosem dojrzałego, silnego psychicznie, ukształtowanego artysty, który postanowił zmierzyć się ze stereotypami kultury masowej, z proponowaną przez media, popkulturową wizją rzeczywistości.

Być może właśnie z tego powodu, w kompozycjach namalowanych grubą krechą, szkicowymi, szerokimi pociągnięciami pędzla, w pracach takich jak „W ogniu”, „Chwytając za serce”, „Narracje”, czy „Kupię twoją godność” i „Spotkanie” – pobrzmiewają echa dadaizmu, owej spontaniczności i świeżości spojrzenia okrutnego dziecka, które w tradycji literatury romantycznej, w tekstach pierwszych buntowników i prowokatorów, rzucających wyzwanie „klasykom” – traktowane było jako istota wiedząca „najlepiej”. Pielęgnując w sobie owo „dziecko”, niekiedy L’enfant Terrible, kiedy indziej przeniesioną ze świata upiornego snu, istotę tajemniczą i obcą – Łuszczewski udowadnia, że w krainie dziecięcych uniesień i intuicyjnego poznania mieści się zarówno brutalność i bezpośredniość człowieka pierwotnego, oddającego hołd siłom Natury, żywiołowi ognia i Ziemi, jak i romantyczny idealizm artysty, który nigdy nie przestał być chłopcem.

Stąd także owa skłonność do groteski, karykaturalnych przerysowań, deformacji, czy wreszcie mocnych, czystych, agresywnych barw. Prace Łuszczewskiego pulsują zmysłowym światłem, kolorem i mimo upływu lat nie zmierzają ku łatwym próbom estetyzacji, nie brzmi w nich żaden ton fałszu, żaden emocjonalny zgrzyt, czy dysonans, wynikający z (kompromitującej zwykle prawdziwego artystę) chęci przypodobania się odbiorcy. Jak przystało na ekspresjonistę malarz nie liczy się z nikim i ma do tego pełne, wywalczone przez siebie prawo.,Jest sobą i właśnie owa potrzeba demonstrowania, manifestowania intensywnego śladu obecności nadaje głęboki, estetyczny i filozoficzny sens ostatniej wystawie. Widzimy tutaj prace powstałe jako „znamię”, piętno osobowości twórcy niepokornego, świadomego że wolność w określonych, wyznaczonych, czy narzuconych granicach – wolnością nie jest i oczywiście być nazywana dumnym mianem „niezależności” nigdy nie powinna.

Tak, więc Rafał Łuszczewski to twórca w pełni niezależny, podążający niewdzięczną, trudną drogą, do wyraźnie wytyczonego celu. Celem okazuje się zapis uczuć, wiarygodny zapis emocji, stanu uczuć z konkretnego dnia, konkretnego miejsca i roku. Zapis dokonany w poczuciu ważności istnienia tego, co w tytule prezentacji autor nazywa „Znamieniem”. Dla człowieka naszego stulecia znamię to archetyp kulturowy, to znak, coś co wyróżnia, to piętno osobowości, piętno czasu, to wreszcie piętno przyjętych i odrzucanych wartości, akceptowanej i kwestionowanej wiary, to także piętno rodzinnego domu, korzeni, piętno afirmacji i gniewu, piętno niezgody i buntu, a przede wszystkim – stosunku do zmieniającego się, pulsującego wielością barw, rozmaitością form, ciągle fascynującego świata.

Małgorzata Dorna, listopad 2015, Piła.

Skip to content